Ostateczna Bitwa z Krwawym Wilkiem
Mijały
dnie. Za dniami tygodnie. Za tygodniami miesiące, a za miesiącami lata.
Ares miał już 19 lat. Jego szare futro zaczęło robić się bardziej siwe.
Po prostu się starzał i nikt nie mógł go za to winić. Ku jego zdumieniu
Wirez, Wariz i Fly nie starzeli się wyglądali tak jak wcześniej. Pewnej
nocy odmłodzili wszystkich. Wyglądali jakby mięli z powrotem po pięć
lat. Reva i Emas byli od dawna parą i wkrótce mięli doczekać się
szczeniąt, ale woleli poczekać do Bitwy z Krwawym Wilkiem, która
wydarzyć się miała już niedługo. Otrzymali wezwanie od Eskulapa, więc
wyruszyli do niego. Zastali go w ponurym nastroju. Spojrzał na nich
wzrokiem pełnym smutku. Po chwili dowiedzieli się, co było jego powodem:
-
Moja matka nie żyje. Ojciec też. Zostali zabici przez Kreweka. –
Oznajmił cicho. Wszyscy spojrzeli na niego współczująco. Merena i
Wallioum byli świetnymi Alfami i przyjaciółmi. – To oznacza, że mamy
mniej sprzymierzeńców podczas wojny. O wiele mniej, bo Wataha Wojny
odeszła do Kreweka.
- CO?! – Zawołali. Tylko Pero się niczym nie przejął i, po chwili oznajmił donośnym głosem.
-
Mamy ich więcej. Mogę zwerbować wszystkie Koty Demony i nie tylko.
Wszystkie klany kotów. Tygrysy, gepardy, pantery wszystkie. – Wilki
spojrzał na niego z nadzieją, a Eskulap zaczął się zastanawiać.
-
Naprawdę? To świetnie! Watahy Ognia, Powietrza i Nocy zawsze chętnie
będą służyć nam pomocą. Oraz twój przyjaciel Tymon. – Spojrzał na Aresa
uśmiechając się do niego. – Idealnie. Czy ty Ares mógłbyś już jutro
zacząć szkolenie razem z Alfami reszty Watah?
-
Oczywiście. – Odpowiedział Ares. Wkrótce miały być jego 20 urodziny, a
on wcale na tyle nie wyglądał. Wiedział, że Wirez, Wariz i Fly
przedłużyli mu Halli, Emasowi, Revie, Pero i Rae życie. Wyglądali jak
pięciolatki, mięli taką krzepę i tak się czuli. Obudził się kolejnego
dnia rano. Wszystkie Watahy przybyły w nocy. Widział mnóstwo wilków
Ognia, Powietrza i Nocy. Zobaczył też wiele różnokolorowych kotów.
Zrozumiał, że to rodzina Pera. Koty szczerzyły zęby do każdego
napotkanego wilka na drodze. Większość uważała to za zły znak, ale Pero
wytłumaczył im, że wszystkie Koty Demony tak się witają z nieznajomymi.
Nawet, jeśli nieznajomy chce je zabić. Uśmiechy zawsze wyglądały
potwornie. Ares zaraz zaczął lekcje. Rano bieganie z Wilkami Nocy. Przed
południem walka bez czarów z Wilkami Ognia. Po południu Walka w
powietrzu z Wilkami Powietrza, a wieczorem zasłużony odpoczynek. Tak
wyglądał jego pierwszy dzień. Dostał dokładny rozkład, na którym
wszystko miał napisane, co i jak.
Rano
|
Przedpołudnie
|
Południe
|
Wieczór
|
Bieganie z Wilkami Nocy
|
Walka bez czarów z Wilkami Ognia
|
Walka w Powietrzu z Wilkami Powietrza
|
Odpoczynek
|
Walka z magią z Wilkami Ognia
|
Walka bez magii z Wilkami Powietrza
|
Walka z magią z Wilkami Nocy
|
Ćwiczenie Ściany Ognia
|
Bieganie w Wilkami Nocy
|
Walka w Powietrzu z Wilkami Powietrza
|
Walka bez magii z Wilkami Ognia
|
Ćwiczenie Ściany Ognia
|
Tak
mniej więcej wyglądał rozkład dnia Aresa. Wilk miał tylko jeden wieczór
wolny. Nocą o wiele lepiej było widać jak wysoko płonie dany wilk.
Ustawiono ich w rzędzie. Ares stał między jakimś młodym podekscytowanym
wilkiem, a starszym wilkiem z blizną na paszczy i bez ucha. Halla
biegała razem z Wilkami Nocy. Ona miała też zajęcia z Parą Alfa Watahy
Wilków Nocy. Wieczorem padał zmęczony na ziemię w jaskini i zasypiał. Po
tygodniu zaczęły napływać różne Wielkie Koty oraz te małe. Wszystkie
władały jakąś mocą. Gepardy biegały tak szybko, że Ares mógłby się z
nimi ścigać. Tygrysy walczyły potężniej od jakiegokolwiek wilka. Tylko z
Aresem, Warizem i Wirezem przegrywały. Pantery znikały i pojawiały się
nagle w całkowicie innym miejscu. Reszta też miała bardzo interesujące
magie. Ares dowiedział się, że istnieje 15 magii kotów. Pero pokazał mu
listę:
1. Koty Demony
2. Koty Zimy
3. Koty Wiosny
4. Koty Lata
5. Koty Jesieni
6. Koty Piekieł
7. Koty Wodne
8. Koty Ziemi
9. Koty Ognia
10. Koty Powietrza
11. Koty Gepardy
12. Koty Tygrysy
13. Koty Pantery
14. Koty Szablozębne
15. Koty Nieba
Zdziwił
się bardzo widząc tę listę, ale nic nie powiedział. Halla miała wiele
roboty, ale to nic w porównaniu z Bliźniakami. Byli posłańcami i
Szpiegami. Biegali w kółko. Śledzili Krwawego Wilka. Klonowali się razem
z Fly. Ćwiczyli swoje umiejętności. Całymi dniami nie było ich w
jaskini i około 1 w nocy wracali. Fly również miała pełne łapy roboty.
Emasa i Revy również nie było całymi dniami w jaskini, bo chodzili na
szkolenia. Do Biegania przyłączały się Gepardy. Rozkazał im tak Eskulap.
Wszystkie Wilki Legendarne były bardzo zabiegane. Raity nie było prawie
widać. Derio latał w kółko tak jak Bliźniacy, a Eskulap musiał
przyjmować wszystkie skargi. Rozplanowywać wszystko i ogólnie pracował
najciężej ze wszystkich nie licząc Bliźniaków i Aresa, który biegał z
jednej lekcji na drugą. Pod koniec tygodnia wszyscy byli wyczerpani, ale
nadal dzielnie uczestniczyli na lekcjach. Ares trochę przysypiał na
biegach, ale szybko się ożywił, gdy Gepardy powiedziały, że go udrapią w
oko. Podczas walki musiał być przytomny, ale marnie mu to wychodziło.
Poprzedniej nocy była pełnia, ale Eskulap powiedział, że nie mogą
stracić ani jednego dnia. Ares był, więc okropnie zmęczony. Wojna z
Krwawym Wilkiem zbliżała się nieuchronnie i Ares wiedział, że nie
uchroni się przed przeznaczeniem. Kto jednak wygra. On czy Krwawy Wilk,
który ma pod swoim panowaniem 3 watahy. Minął miesiąc. Ares nadal
utrzymywał swój tryb życia. Było ciężko, ale udało im się do samego dnia
starcia. Wszyscy byli wypoczęci, bo Eskulap zarządził dzień wolnego,
podczas, którego Ares wyspał się jak nigdy. Szli jednak dzielnie i
dumnie. Eskulap i Wilki Ognia razem z Aresem prowadzili. Niedługo
dotarli na Łąkę Przeznaczenia. Ares, gdy usłyszał nazwę poczuł się
trochę ironicznie. Tam miał wypełnić swoje Przeznaczenie. Na Łące
Przeznaczenia. Wilki o czerwonych ślepiach stały tam już. Było ciemno,
bo trwała noc, co dawało Wilkom Nocy przewagę. Tego Krwawy Wilk nie
przewidział, ale kiedy rozpoczęła się wojna jego armia okazała się
trochę silniejsza i wilki Eskulapa padały trupem. Ares walczył zaciekle z
każdym wilkiem. Koty raz po raz zmieniały się w Demony. Walka wyglądała
strasznie. Nad ranem na ziemi leżało mnóstwo trupów, ale Krewek i
Eskulap zarządzili odpoczynek. Z grobowymi minami udali się spać.
Obudzili się w nocy i ponownie ruszyli na Łąkę Przeznaczenia. Walka
robiła się jeszcze bardziej krwawa i zacieklejsza. Ares nadal nie mógł
dojść do Kreweka, więc dał sobie spokój i walczył z całą resztą
nadrabiając straty. Nagle zobaczył coś, co prawie sprawiło, że wybuchł.
Emas walczył z jednym wilkiem. Nagle otoczyła go piątka innych. Energia,
która od niego wybuchła odepchnęła i zabiła kilka wilków w najbliższym
otoczeniu. Podbiegł do syna i zagryzł cztery wilki. Emas zabił piątego.
Zaraz ponownie rzucił się w wir walki. Ares również. Zabił dwójkę wilków
za jednym zamachem. Czerwone ślepia jarzyły się w ciemności i nagle ku
strachowi kotów padł jeden z nich. Pierwszy. Kot Wiosny. Po chwili walka
przyjęła jeszcze bardziej krwawy obrót. Każde zadrapanie od kota
kończyło się śmiercią. Każde ugryzienie od wilka Mroku zabijało. Małe
dotknięcie Aresa również, bo wilk zaczął się palić pokazując, na, co
naprawdę go stać. Piątka wilków upadła pod jego ciężarem, kiedy zwalił
się na nich i szybko pozabijał. Wszyscy jeszcze walczyli. Nagle Ares
zobaczył padającego Tymona. Walczył z Sesanią, która miała już czerwone
ślepia. Ares musiał pomścić przyjaciela. Skoczył na wilczycę i zabił ją.
Nawet się nie zorientowała, kto ją złapał za szyję i zabił. Nagle niebo
przyćmiła Czarne cienie smoków. Dokładniej piątki smoków. Były ogromne i
szanse na zwycięstwo armii Eskulapa jeszcze bardziej zmalały. Smoki
były ogromne mierzyły około 20 metrów wysokości i 5 szerokości. Zabijały
jednym machnięciem łapy. Ares zobaczył Pera skaczącego na jednego z
nich i zadającego bolesne, nieuleczalne rany. Reszta Demonów
zorientowała się, o, co chodzi i zajęły się smokami. Wilki również
skakały na smoki, ale mniej efektywnie. Gdy pierwszy padł rozległy się
okrzyki radości. Halla atakowała szybko i zabijała w przeciągu minuty.
Wariz i Wirez sterowali umysłami i atakowali wrogami wrogów. Szybko
jednak przestali, kiedy rzucił się na nich jakiś wilk. Ares w końcu
znalazł Kreweka. Ten skoczył na niego. Wilk zrobił jednak unik i sam
skoczył na Krwawego Wilka. Wszyscy na chwilę zamarli, co skwapliwie
wykorzystały koty i smoki. Zapomnieli na chwilę, co mięli robić i walka
ponownie się rozpoczęła. Ares i Krewek zadawali sobie bolesne ciosy i
rany. W końcu Ares skoczył i uczepił się jego szyi. Ugryzł jednak za
słabo, bo Krewek zrzucił go i z wściekłością skoczył na niego. Ares
przygnieciony do ziemi starał się jakoś uwolnić i jednocześnie zadać
wiele ran. W końcu wstał na własne łapy. Z Kreweka wypłynęła Czarna
energia, która oplotła Aresa i prawie zgniotła. Wilk padł ledwo żywy na
ziemię. Krwawy Wilk podszedł do niego i natychmiast odskoczył jak
oparzony. Rodzice Aresa jakby się obudzili z transu. Z chmur wypłynęła
biała energia i wnikła w wilka. Ares odzyskał wszystkie siły i nic już
go nie bolało. Właśnie z niego wypłynęła biała energia i oplotła
Kreweka. Wilk stracił nad sobą panowanie. Zaczął skamleć i starał się
uciec. Na nic to było. Po chwili padł wyczerpany. Ares podszedł do
niego. Położył swoją łapę na nim i nagle Krewek zerwał się z ziemi
resztkami sił i ugryzł Aresa w łapę. Wilk ryknął z bólu i przygniótł
Krwawego Wilka do ziemi. Łapa piekła go niemiłosiernie. Postanowił
wykonać to, do czego zmierzał całe swoje życie. Złapał go za szyję i
przegryzł tętnicę. Natychmiast puścił i patrzył w zdumieniu jak Czarna
energia formuje się w ducha Kreweka. Wokół niego rozległo się skamlenie i
okrzyki radości. To był koniec panowania Krwawego Wilka. Koniec życia w
nienawiści. Wilki Mroku rozpierzchły się po świecie. Nie było już
Watahy Ziemi, Wody i Wojny. Pozostały 3. Nocy, Powietrza i Ognia. Wilków
Legendarnych pozostało 2. Ares i Derio. Eskulap i Raita walczyli
dzielnie, ale niestety polegli. Ares był przemęczony. Mimo to złapał i
zabił kilka ostatnich Wilków Mroku. Potem padł wyczerpany na trawę.
Obudził się całkowicie gdzie indziej. W jaskini Eskulapa. Zapomniał o
czymś. Eskulap zapisał mu swój tron. Derio o tym dobrze wiedział.
Pokazał mu testament Eskulapa:
Ja Eskulap. Alfa Wilków Legendarnych zapisuję wybrańcowi Aresowi swój tron i wszystkie związane z tym przywileje. Alfom poszczególnych Watah Ognia, Nocy i Powietrza. Zapisuję moje ziemie. W tym „Krucze urwisko” dla Wilków Powietrza, „Polanę Piekieł” dla Wilków Ognia i „Księżycowe Jezioro” dla Wilków Nocy. Derio pragnę zapisać Moją jaskinię na „Wzgórzu Zaklęć”. Raita wiem, że umarła, ale nic na to nie poradzę. Tymon również. Nie mam, komu zapisać Jeziora Dusz, ale mam nadzieję, że Ares użyje go w dobrych celach.
Tak
brzmiały ostatnie słowa napisane przez Eskulapa. Ares wzruszył się i
postanowił urządzić pogrzeb wszystkich umarłych wilków. Jakiś anonimowy
rzeźbiarz wyrzeźbił posągi: Eskulapa, Raity i Tymona. Tymona, jako, że
był on jedynym Wilkiem Wody walczącym razem z nimi. Ares stworzył wiele
wieńców. Tak, aby każdy mógł położyć, chociaż jeden na grobie swoich
bliskich. Derio również je stworzył. Było ich blisko 200. Wilki Ognia
stworzyły świeczki i zapalały je na grobach bliskich. Ares spoglądał
długo na Posąg Eskulapa. Stał tam dumnie ze wzrokiem wlepionym przed
siebie. Wszystko było idealnie wyrzeźbione. Raity posąg płynął pod wodą.
Miał otwarte oczy i uśmiechał się. Trzy ogony płynęły za nim. Na końcu
Tymon. Siedział na skale. Uśmiechał się do wszystkich. Nawet tatuaż miał
idealnie wyrzeźbiony. Reva, Fly i Halla płakały już od jakiegoś czasu.
Emas, Ares, Wariz i Wirez nie, ale byli smutni i ponurzy. Rae stał się
jakiś przygnębiony i tylko Pero, jako, że był Demonem nie przejmował się
niczym. Śmierć nie była dla niego straszna. Mówił, że ci, którzy płaczą
okazują to, że są słabi. Halla, Fly i Reva zmierzyły go wtedy chłodnym
wzrokiem, ale on nawet nie mrugnął tylko zniknął. Wszyscy wrócili z
Pogrzebu i ruszyli w kierunku jaskiń. Wariz, Wirez, Fly, Rae i Pero
zajęli jaskinię tuż obok Jaskini Eskulapa, która należała już do Aresa.
Wszedł do niej i zobaczył pusty tron zwykle zajmowany przez Eskulapa.
Pogrzeb na Cmentarzu Bohaterów był tak smutny, że nie mogli znieść tam
ani chwili dłużej. Wilki świętowały jednak zaraz po nim. Śmierć Kreweka
była tym, czego od dawna sobie życzyli wszyscy. Nawet jego sługusi. Ares
położył się na trawie przed jaskinią. Wreszcie zdobył to, czego
pragnął. Spokój. Nic nie mogło mu przeszkodzić. Ruszył razem z Hallą
wolnym krokiem na jakąś łąkę. Tam oboje zasnęli wtuleni w siebie. Na tym
kończy się Historia Aresa.
Roz. 21
Demon
Ares
miał już 15 lat. Wojna z Krwawym Wilkiem zbliżała się nieuchronnie i
chociaż jeszcze 5 lat do niej to i tak w jego sercu zaczął rosnąć
niepokój. Halla, Wariz, Wirez,
Fly, Emas, Reva, Pero i Rae jeszcze się tym tak nie przejmowali, ale to
nie oni mięli walczyć z Krewekiem. Ku zdziwieniu wszystkich Rae i Pero
okazali się, aż zbytnio normalni. Oczywiście pod względem ich dobroci.
Rae stał się ich szpiegiem i sprzymierzeńcem. Pero również, ale zdążyli
poznać jego złośliwą naturę. Mały Demon wyglądał niepozornie, ale
potrafił skrzywdzić. Jego rany były nieuleczalne. Na własnej skórze
przekonał się tego Emas, kiedy przypadkowo na niego wpadł i nadepnął mu
na łapkę. Pero udało się jednak uleczyć tę ranę. Tylko on mógł to
zrobić. Emas i Reva nadal nie wyznali swoich uczuć. Chociaż Halla
sumiennie namawiała tą dwójkę bez wiedzy drugiej strony. Mówiła Emasowi,
aby wyznał swoje uczucia bez wiedzy Revy prościej mówiąc. Wilczyca
często spoglądała na niego ukradkiem, a kiedy przypadkowo ich spojrzenia
się spotkały, aż się zarumienili. Reva cały czas myślała, że on nie
jest nią zainteresowany. Emas natomiast uważał, że ona nie zwraca na
niego najmniejszej uwagi. Oboje mięli zawiedzione miny, ale nic nie
mówili. Nie odzywali się do siebie w ogóle nic. W czasie pełni Emas
specjalnie nie zasypiał, aby patrzeć na Revę. Gdy podczas jednej stało
się coś szczególnie dziwnego. Emas poczuł dziwne mrowienie w brzuchu, a
Reva to samo. Trzask gałązki i Emas zdradził swoją kryjówkę. Podszedł do
niej ostrożnie. Wadera uśmiechała się figlarnie. Emas odwzajemnił
uśmiech. Byli we wzroście sobie równi. Revę wywyższały tylko ogromne
uszy. Emasowi spodobały się. Reva położyła głowę na łapach nadal się
uśmiechając i przy okazji rumieniąc. Emas zrobił się czerwony jak
piwonia, ale szybko odszedł do jaskini. Nie moli uwierzyć własnym uszom,
gdy przyszli do nich Merena i Wallioum. Para Alfa Watahy Wojny. Musieli
porozmawiać na osobności z Aresem. Dowiedział się wtedy czegoś
strasznego:
- Witaj Ares możemy z tobą porozmawiać? – Zapytał Wallioum.
- Witajcie. Oczywiście. – Odpowiedział Wilk i podreptał za nimi. Gdy zniknęli w chaszczach Merena zaczęła.
- Musimy ci coś powiedzieć. No, więc… – Urwała.
-
Ares Eskulap to nasz syn, a z tego wynika, że… – Powiedział Wallioum,
ale Ares szybko zrozumiał. Bratem Eskulapa był Krewek, więc i on był
synem Walliouma i Mereny. Wytrzeszczył na nich oczy, ale ich już nie
było. Jakby rozpłynęli się w powietrzu. Ares wrócił szybko do jaskini.
Wszyscy go obskoczyli, bo każdy chciał wiedzieć, co mu powiedzieli
Wallioum i Merena. Po chwili opowiedział im o tym. Wszyscy zrobili
wytrzeszcz oczu.
-, Ale… on nie… – Wyjąkał Wirez.
-, Jakim cudem… oni… i… i… – Jąkała, Fly.
-
Przecież to… – Zamarł Emas z przerażeniem na twarzy. Z pomiędzy drzew
wyłoniła się piątka wilków o czerwonych ślepiach błyszczących jaskrawo.
Ares natychmiast się obrócił i zjeżył futro na plecach. Wirez, Wariz i
Emas zrobili to samo. Fly, Halla i Reva weszły szybko do jaskini.
Obserwowały wszystko z ukrycia. Pierwszy wilk o czerwonych ślepiach
skoczył niespodziewanie na Aresa. Wilk zrobił jednak szybki unik i po
chwili zaatakował go. Wirez i Wariz już zajęli się pozostałą dwójką
czyszcząc im pamięć. Emas natomiast zajął się dwoma ostatnimi. W
ostatniej chwili Ares odepchnął syna przed śmiercionośnym ciosem. Wilk
skoczył na jednego z nich. Dwójka bez pamięci leżała nieprzytomna na
ziemi. Ares zabił dwa wilki, a Emas właśnie powalił ostatniego z nich.
Przygniótł go do ziemi i zabił. Ares, Wirez i Wariz spojrzeli na niego z
dumą. Nareszcie nauczył się zabijać bez litości inne wilki. Wszystkie
wadery podeszły do swoich wilków i wtuliły się w nich z wyjątkiem Revy.
Położyła się na skale i czekała. Wyglądała naprawdę imponująco. Jej
futro błyszczało w świetle zachodzącego słońca, a oczy zdawały się
przenikać przez wszystkie warstwy. Emas stał w krzakach z rozdziawioną
paszczą, gdy nagle zaskoczył go Pero. Kot wskoczył na jego plecy i
przyglądał się miejscu, w które patrzył:
- Podoba ci się? – Zapytał cicho.
- No tak. Nie wiem jak jej to powiedzieć. – Odpowiedział Emas równie cicho.
-
Musisz zebrać w sobie odwagę. Ja też nie mogłem się zebrać i zapytać
jednej, aż było za późno. – Oznajmił Szpetem kot i rozpłynął się w
powietrzu zostawiając na chwilę swoje wielkie fioletowe oczy. Emas
rozmyślał chwilę nad słowami kota. Szybko udał się do jaskini. Gdy
wszedł do niej zastał tylko Wireza śpiącego na ziemi. Wariz i Fly nadal
kryli się w krzakach. Halla, Ares i Reva oczekiwali na pełnię. Wkrótce
Rae, Pero, Wariz i Fly zmaterializowali się w jaskini. Emas udał, że
śpi, ale kot wpatrywał się w niego świecącymi, fioletowymi oczyma. Rae
ułożył się w kącie. Pero położył się na jego plecach jak zawsze. Po
chwili wszyscy spali łącznie z Emasem. Ares wpatrywał się w księżyc jak
zawsze. Wszystko było w porządku. Na razie. Był pewny, że Krwawy Wilk
planuje i knuje. Rae i Pero świetnie się spisywali podsłuchując
najważniejsze i najtajniejsze rozmowy Krwawego Wilka, przez, co byli na
bieżąco z rozwojem wydarzeń. Znali wszystkie sztuczki, którymi się
posłuży podczas ostatecznej Wojny z Aresem. Wszyscy w duchu trochę się
denerwowali, ale nie chcieli się do tego przyznać. Rano, gdy wszyscy
wstali Ares, Halla i Reva ruszyli do jaskini. Ares z Hallą położyli się
obok siebie, a Reva w kącie. Położyła uszy po sobie i owinęła się
ogonem. Wirez i Emas ruszyli na polowanie, a Wariz i Fly ponownie gdzieś
zniknęli. Zakradli się do niewielkiego stadka łosi. Szybko Emas
wypatrzył najsłabszą i najokazalszą sztukę. Obmyślili strategię i
zaczęli się skradać ku ofierze. Stado pasło się w najlepsze nie wiedząc,
że w krzakach skradają się dwa drapieżniki. W końcu Emas dał znak
Wirezowi i oboje skoczyli z zaskoczenia na łosia. Szybko padł. Stadko
uciekło dość szybko, a łoś padł. Oboje zaciągnęli go do jaskini. Ares
siedział przed nią i czekał. Halla i Reva rozmawiały o czymś szybko. Rae
siedział w cieniu drzewa, a Pero stał na tym drzewie i najwyraźniej
skradał się do grubego wróbla. Usłyszeli głośne ćwierkanie, ale ptaszek
zdążył odlecieć. Kot szybko zapomniał o wróblu, kiedy zobaczył łosia.
Wszyscy poszli jeść. Po chwili zostały same kości. Pero sprawił, że
zniknęły i wszyscy ruszyli na odpoczynek po jedzeniu. Pero zasnął na
drzewie z łapką zwisającą z gałęzi. Halla znalazła sobie inne drzewo i
razem z Aresem spała na nim. Reva ułożyła się w cieniu. Emas trochę
dalej w lesie, a Wirez wszedł do jaskini. Rae zniknął. Najwyraźniej
poszedł na przeszpiegi. Obudzili się rozrywani okropnym bólem. Każdy z
nich miał kilkanaście ran na ciele. Nie byli tam gdzie zasnęli. Wszyscy
byli przykuci łańcuchami do ziemi. Za łapy i szyję. Tylko Pera nie było.
Rae też zniknął. Pilnowały ich dwa wilki o szarej sierści i czerwonych
ślepiach. Wirez i Wariz znali jednak sposób, aby się uwolnić. Zawładnęli
nad strażnikami i kazali siebie i resztę uwolnić. Gdy zaczęli budzić
się z transu Ares skoczył na nich i zabił. Nagle w celi pojawił się
Pero. Kot miał wystraszone oczy i spoglądał na nich z żałosną miną.
Zauważyli, że również jest podrapany i pogryziony. Szybko skoczył na
okno. Rozbił szybę jedną łapą. I nagle coś zaczęło się w nim zmieniać.
Zrobił się czarny. Jego fioletowe oczy straciły źrenice. Powiększył się
kilkakrotnie. Był wzrostu Aresa i nagle do pomieszczenia wpadł Krwawy
Wilk w otoczeniu swoich sługusów. Kot spojrzał na niego. Wszyscy trochę
się cofnęli i nagle Pero skoczył na sługi Kreweka. Ten natomiast wycofał
się z celi i zatrzasnął za sobą drzwi. Kot zabił ich szybko tworząc
nieuleczalne rany. Potem skoczył na okno i zniszczył je całkowicie.
Wszyscy szybko wyszli przez nie i puścili się biegiem do domu. Pero
zaczął się trząść i wrócił do normalnych rozmiarów. Obok niego
zmaterializował się Rae. Wciągnął nieprzytomnego kota na siebie i
rozpłynął się w powietrzu. Ares z Hallą biegli swoim tempem. W tyle
zostali Emas i Reva. Po chwili oboje lecieli. Fly, Wirez i Wariz
przybrali postacie orłów. Ares zmienił się w jastrzębia złapał Hallę i
polecieli. Pomógł mu Wirez i wszyscy upadli na trawę przed ich jaskinią.
Weszli do niej szybko, ale nikt nie spał. Nagle obok nich pojawił się
Pero i Rae. Wilk ściągnął kota ze swoich pleców i ułożył na ziemi. Użył
jakichś czarów, bo po chwili kot przeciągnął się i wstał. Spojrzał po
wszystkich zdziwiony. Najwyraźniej dla niego była to normalka:
- Pero użyłeś za dużo. – Skarcił go Rae.
-
Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać. – Uśmiechnął się kot. Widok min
Aresa, Halli, Wireza, Wariza, Fly, Revy i Emasa wprawił go w wesoły
nastrój. Wszyscy ułożyli się do snu i zasnęli niespokojnie. Pero
siedział na straży. Był pełen energii. Przed godziną użył jednego z
najpotężniejszych czarów Kotów Demonów. Zmienił się w prawdziwego
Demona. Dlatego niespodziewanie zasnął, gdy stał się normalny, ale użył
zbyt dużej dawki czaru. Było to zbyt przyjemne. Tylko jedne z
silniejszych kotów mogły się temu oprzeć. Czynienie zła dla tych kotów
było jak pożywiający nektar. Z błogim uśmiechem na twarzy ułożył się
wygodnie przed jaskinią. Minęło spokojnie 10 miesięcy. Kończyła się już
zima. Ares miał 16 lat. Emas nadal zbierał w sobie odwagę. Wariz i Fly
ponownie zaczęli znikać na całe dnie. Wirez leżał spokojnie nie
przejmując się niczym. Pero siedział całymi dniami na drzewie. Rae
znikał gdzieś i wracał wieczorami. Halla i Ares nadal czekali na pełnie
razem z Revą, która przywykła do tego. Ona również nie wyznała swoich
uczuć Emasowi. Z dnia na dzień robiło się coraz dziwniej. Fly z Warizem
wracali wystraszeni wcześniej niż zwykle i nic nigdy nie mówili w
obawie, że to coś ich zaatakuje. Wirez stał się ponury i zaczął znikać.
Rae nie wychodził z jaskini, a Pero, jako jedyny został sobą. Ares i
Halla do nikogo się nie odzywali. Emas i Reva byli jacyś zdenerwowani, a
nikt nie wiedział, dlaczego. Pewnego dnia ku zdumieniu wszystkich Ares
zaczął rozmowę:
-
Tak dłużej nie można. – Odpowiedziała mu głucha cisza i chrząknięcie
Pero. Kot właśnie się czymś zadławił. Po chwili z jego pyszczka wyleciał
wielki kłaczek. Wszyscy spojrzeli na niego z niesmakiem. Szybko
wyrzucił kłaka z jaskini i wrócił do nich.
- Zgadzam się z Aresem. Całymi dniami grobowa cisza. – Oznajmił ponurym głosem, który do niego całkowicie nie pasował.
-, Dlaczego wszyscy się tacy stali? – Zapytał Ares. – W tym ja?
-
Obserwowałem was przez ostatnie kilka tygodni. Wy dwoje – wskazał łapką
Wariza i Fly – wracacie z tych swoich pogaduszek przerażeni. Ty –
wskazał Wireza – znikasz gdzieś na całe dnie. Emas i Reva są jacyś
zdenerwowani, a Ares, Halla i Rae jakby to ująć… całkowicie się
wyłączyliście. – Zakończył.
- Wiem. Co tak na nas wpłynęło?
-
Myślę, że to strach u Wariza i Fly. Ty, Halla i Rae nie macie
porozumienia ze swoimi rodzicami. Wirez najwyraźniej znalazł coś
ciekawego. Emas i Reva mają pewien problem nie do rozwiązania. – Wszyscy
spojrzeli na niego zdumieni. Odczuwali właśnie to i właśnie to się
stało.
- Skąd to wiesz? – Zapytała cicho Reva.
-
Skąd to wiem? Śledzę was całymi dniami i uwierzcie mi wiem wszystko, co
się stało, ale wolę tego nie ujawniać, bo możecie się na mnie obrazić. –
Odpowiedział Pero.
- Śledziłeś nas? – Zapytał rozdrażniony Emas.
- Owszem. – Odpowiedział kot patrząc na niego chłodno.
-, Po co? – Zapytał Wirez najwyraźniej wściekły.
-
Nie miałem nic do roboty, więc, co robi Kot Demon jak mu się nudzi?
Śledzi, Szpieguje, knuje i czyni zło. – Odpowiedział najspokojniej w
świecie Pero. Te słowa dały im wiele do myślenia. Na chwilę zapanowała
cisza, którą przerwała Fly.
- Ja i Wariz możemy wam powiedzieć, co się stało. – Wariz spojrzał na nią uśmiechając się niemrawo.
- Słuchamy. – Oznajmił Pero zaintrygowany.
-
Spotkaliśmy wilka. Wilka wróżbitę. Ten był jednak inny. Nie
przepowiadał tak jak to czynili inny. On miał księgę…, w, której
wszystko było zapisane.
-
To nie była zwykła książka. Zionęło od niej magią. Każdego dnia
dowiadywaliśmy się czegoś straszniejszego. Wiemy, kto umrze, kto
przeżyje. Wszystko. – Wszyscy spojrzeli na nich szczerze zdumieni, ale
uwierzyli im.
- Ja też mogę wam to powiedzieć. – Oznajmił niespodziewanie Wirez.
- Mów. – Rozkazał Pero i sam zaczął słychać.
-
Znalazłem… znalazłem Kwiat, ale nie taki zwykły. To złota róża. Ona…
ona powiedziała, że może spełnić moje 3 życzenia. Jakiekolwiek.
Chciałem, aby ździebło trawy, które trzymałem zamieniało wszystko w
mięso oprócz mnie. Dotknąłem wiewiórki, a z tej żywcem zeskoczyła skóra.
Zaczęła się wić w agonii. To było okropne. Wracałem codziennie do tej
róży, ale jej nie dotykałem. – Wszyscy spoglądali na niego wystraszeni.
Jednak uwierzyli.
-
Ja też powiem. – Oznajmił Ares. – Ja z Hallą straciliśmy kontakt z
rodzicami. Zazwyczaj kontaktowali się z nami w czasie pełni, ale
ostatnio nic. Nawet, kiedy prosiliśmy. Nic. – Wszyscy patrzyli na nich z
nieukrywanym współczuciem.
-
Ja też tak miałem. Tylko, że moi rodzice nie odzywali się do mnie i
nagle pojawili się przede mną, jako widma. Musiałem to przemyśleć. –
Oznajmił wszyscy spoglądali na niego z niekłamanym zdumieniem z
wyjątkiem Pera.
- Pozostała nam ta dwójka. – Pero wskazał łapą Emasa i Revę, którzy się zarumienili.
-
Proszę ich oboje, żeby w końcu się odważyli, ale oni nic. Zbyt się boją
odrzucenia. – Oznajmiła Halla, a Emas i Reva spojrzeli po sobie
zaskoczeni.
-
Dajmy im trochę czasu. Wyjdźcie i wróćcie jak wszystko będzie w
porządku i opowiecie nam, co się stało. – Rozkazał Pero, a oni
posłusznie wyszli z jaskini. Gdy wrócili wszyscy zrozumieli, że stali
się parą.
Roz. 20
Podstęp
Ares
miał już 14 lat. Za 6 lat miałarozpocząć się jego ostatnia walka z
Krwawym Wilkiem. Nikt nie wiedział, ktowygra, ale większość twierdziła,
że Ares. Stał się głównym punktem w wojnieprzeciw Mrokowi, który
rozprzestrzenił się niebezpiecznie po świecie. Miałdzieci, żonę,
przyjaciół. Jedyne, czego mu brakowało to spokoju, którego niemógł
zaznać przez całe życie. Szukał go 14 lat. I tylko dwa lata na
początkużycia nie licząc pierwszego roku wydawały się spokojne. Wydawały
się nie byłytakie. Był popychadłem i nie liczył się zbytnio dla reszty
rodzeństwa. Miałdwóch barci i dwie siostry, z których obie trochę go
lubiły, ale nie chroniłyprzed braćmi, którzy się nad nim znęcali.
Dopiero, kiedy prawie zabił jednego znich przestali mu dokuczać. Jego
życie usłane różami nie było. W wieku 3 latwyruszył w świat, znalazł
miłość i stracił ją. Potem 4 lata u ludzi, dręczonyprzez psy i bity
batami. Wojna z Krwawym Wilkiem, który uprzednio nazywał się CzarnyWilk,
co bardziej do niego pasowało. Potem zakochał się w Halli i razem z
niąmiał szczeniaki, które dorosły i niedługo same będą je mieć. Pojawiła
się drugawojna i jak szybko się zaczęła tak szybko się skończyła. Od
tamtego czasu żyjerazem z Hallą, Wirezem, Warizem i Fly. Ich życie
wiodłoby się dobrze, gdyby niepewien incydent z ich synem. Emasem.
Krwawy Wilk omamił go rok wcześniej i odtamtego czasu syn nienawidzi
ojca. Jego dziewczyna Elvea nie uwierzyła mu jednaki poinformowała o
wszystkim rodzinę Emasa. W tym Aresa. Wszyscy byliprzerażeni. Halla
zaczęła płakać. Elvea, jako, że Emas już nie był w niejzakochany
opuściła ich i nigdy więcej nie pokazała im się na oczy. Od
tamtegostrasznego wydarzenia minął rok. Ares wiedział, że nie może winić
syna. ToKrwawy Wilk go omamił, a on nic nie mógł na to poradzić.
Pewnego dnia postanowiłodzyskać syna. Wyruszył w podróż uprzednio
żegnając się z Hallą, Warizem,Wirezem i Fly. Wędrował wiele dni. Noce
przesypiał, aby być w pełni sił. Czułsię tak jak przed jedenastoma laty,
kiedy po raz pierwszy wyruszył w świat.Wędrował jakiś tydzień. Gdy
dotarł na terytorium Wilków Mroku zaczął iść bardzoostrożnie zważając na
każdy ruch, szelest liści czy trzask gałązki. Las był bardzocichy, ale
Ares czuł spojrzenia na karku. W ostatniej chwili podskoczył i wbiłsię w
powietrze, kiedy nagle skoczył na niego jakiś szary wilk o
czerwonychślepiach. Wyskoczyły wszystkie i skoczyły na niego, który
nadal unosił się wpowietrzu. Zwaliły go na ziemię i przygniotły do niej.
Przybył Krwawy Wilk wtowarzystwie Emasa. Na początku nie wiedzieli, co
jest pod stosem wilków, alesię dowiedzieli, kiedy Ares wybuchł złością.
Wilki odleciały od niego wpadającna drzewa, kamienie i krzaki. Gdy
zobaczył syna już chciał do niego doskoczyć,ale młodzik warknął
ostrzegawczo i zjeżył sierść. Ares stanął zmieszany. Pochwili warknął do
Krwawego Wilka:
- To sprawa między tobą, a mną.Mojego syna w to nie mieszaj. – Krwawy Wilk uśmiechnął się złośliwie. - Emas stań obok i obserwuj jakzabijam twego ojca.
- Dobrzemój mistrzu. – Zgodził się Emas i przystanął z boku. Ares wściekł się na słowo„mistrzu”.
- Widzisz jak dobrze o wychowałem.O wiele lepiej niż ty. -, Co mu nagadałeś? – Zapytał Ares.
-,
Żezgwał***** jego matkę i tylko, dlatego się urodził. Poczuł ogromny
wstręt dotaty i przyłączył się do mnie. – Ares wytrzeszczył na niego
oczy jakby tenpowiedział, że zaraz z krzaków wyskoczy klaun. – No, co
się tak gapisz?
Ares
otrząsnął się. Wściekłość buzowaław nim jak nigdy. Zaczął powstrzymywać
ryk, ale nie wiele mu to dało. Wciągałpowietrze i wydmuchiwał tak, że
wszyscy słyszeli. Opuścił głowę i patrzył naKrwawego Wilka tak wściekłym
wzrokiem, że jego syn patrząc w te oczy cofnął siękawałek. Ares starał
się opanować, ale marnie mu to wyszło, bo wbił pazury wziemię i zapłonął
tak jak nigdy. Lepiej nawet, gdy tworzył razem z innymiwilkami Ścianę
Ognia. Wszyscy cofnęli się nawet sam Krwawy Wilk. Ares nadalspoglądał na
niego tym samym wściekłym wzrokiem. Co tam przepowiednia zabije gotu i
teraz. Już miał skoczyć, kiedy Emas zagrodził mu drogę:
- NIE!!! – Wrzasnął.
-
Odsuńsię, Emas!!! – Ryknął jeszcze głośniej. – Ciebie nie zabiję. –
Obnażył kłymimowolnie i zjeżył futro. – Nie rozumiesz, że Krewek cię
okłamał?
-
Nigdzienie idę! To nie jest sprawa między wami tylko między tobą, a
mną. – Wrzasnął iwzleciał w powietrze nim ktokolwiek zdołał go
powstrzymać. Ares odbił sięłapami od ziemi i doleciał do Emasa. – Nie
mogę zrozumieć, dlaczego tozrobiłeś?
-,
Ale,co? – Zapytał Ares. – Możesz być pewny, że nie zrobiłem tego twojej
matce.Jeżeli chcesz sam się jej zapytaj. Ona chyba wie najlepiej. –
Warknął, a Emaszamyślił się na chwilę.
- Mistrz nigdy nie kłamie. –Oznajmi po chwili, co bardziej rozwścieczyło Aresa.
-
To niejest twój mistrz. Wiesz, dlaczego Elvea cię opuściła? – Zapytał
widząc, że Emasna chwilę się skrzywił. – Nie mogła tego znieść. W to, że
uwierzyłeś Krewekowinie mogłem uwierzyć. Halla też nie. Płakała całymi
dniami za tobą. Niewiedziała, że możesz stać się złym. Ja też nie. –
Emas patrzył na niego krzywo.W jego głowie szalała burza.
-,Dlaczego, dlaczego to zrobiłeś? Po, co tu przyszedłeś? – Zapytał głośnymszeptem.
-
Niemiałem innego wyboru. Stało się zbyt ponuro musiałem to zmienić.
Jeżeli wrócębez ciebie nic już nie będzie takie same. Pamiętasz, kiedyś
jak byłeś mały.Złapali cię i chcieli porwać, ale uratowałem cię. To,
dlatego chcieli cięporwać. Żebyś stał się zły i powiedział im wszystko,
co o mnie wiedziałeś.Jeżeli tu zostaniesz prędzej czy później Krewek cię
zabije. Możliwe, że nawetjeden z jego sługusów. – Emas nadal nie był w
pełni przekonany, ale Areszobaczył, że udało mu się przełamać lody i
teraz zaczynał je stopniowo kruszyć.– Możesz o to zapytać matkę. Ja
nawet z nią tego nigdy nie robiłem. Wypojawiliście się dzięki moim i jej
rodzicom. Gdyby nie oni nie istniałbyś.
-,Dlaczego nie mam żadnej babci ani dziadka? – Zapytał, Emas.
- Zabiłich ten wilk, którego uważasz za mistrza. – Oznajmił Ares i zobaczył, że jegosyn skrzywił się mimowolnie.
-,Dlaczego nigdy nie próbowali porwać Kora?
-, Bo Koratrudniej by było przekonać. – Odpowiedział Ares.
-,Dlaczego? – Zapytał podejrzliwie Emas. Ares nie potrafił mu tego za bardzowytłumaczyć, ale podjął próbę.
-,
Bo tyod małego byłeś strasznie rozgadany. Przy okazji psociłeś, ale
rzadko. Koromówił znacznie mniej od ciebie. Wierzyłeś we wszystko, co ci
wtedy ktośpowiedział. Pamiętasz dowcip Kora, w którym ty byłeś ofiarą.
Jak ci powiedział,że jak wdepniesz w malinę to zmienisz się w nią? Od
tamtego czasu jak ogniaunikałeś malin.
- Pamiętamto, aż za dobrze. Nie musisz mi przypominać. – Oznajmił chłodno wilk.
-
Woliszzostać tutaj i być martwy czy wolisz wrócić do kochającej cię
rodziny? –Zapytał w końcu Ares. Nie mógł znieść tego, że jego syn będzie
żył z KrwawymWilkiem.
-
Daj misię zastanowić. – Odpowiedział Emas. Zawiśli na chwilę w
powietrzu. Emas miałbardzo zamyśloną minę. W końcu spojrzał na Aresa i
uśmiechnął się. – Nie wiem.– Nagle ich uwagę przykuła biało zielona
wilczyca lecąca w ich kierunku.Zatrzymała się przed nimi. Emas gapił się
na nią oniemiały.
- WitajReva. – Przywitał ją Ares. Znał ją od roku.
-
WitajAres. Cześć Emas. Co wy tu robicie? – Zapytała miała nienaturalnie
wielkie uszyoraz długi ogon. Wygadała na nie więcej niż 4 lata, ale
miała 10.
- E-e-eS-skąd m-mnie z-z-znasz? – Zapytał wstrząśnięty Emas.
-
Ares mio tobie opowiadał. Podobno świetnie latasz. – Odpowiedziała
mrugając do niego.To była część planu Aresa. Jeżeli jemu nie uda się
przekonać Emasa musi zrobićto Reva. Już miała odlecieć, kiedy Emas ją
zatrzymał.
- Gdzielecisz? – Zapytał drżącym głosem.
- Dojaskini Aresa. Halla mnie wezwała. – Odpowiedziała dusząc w sobie śmiech nawidok miny Emasa. – Ile masz lat?
- 5. –Odpowiedział wilk, co było szczerą prawdą. -, A ty?
- 10. –Oznajmiła. – Szkoda jesteś miły. Tylko, że pewnie zadajesz się z KrwawymWilkiem?
- Terazjuż nie. – Odpowiedział Emas rozmarzonym głosem nie spuszczając oczu z Revy. –Tato lecę z wami.
Aresuśmiechnął się do Revy Wilczyca mrugnęła do niego. Po chwili zrównała się zAresem, a Emas został trochę w tyle:
-,Dlaczego
musiałam udawać taką starą? – Zapytała w rzeczywistości była w tymsamym
wieku, co Emas, który podążał za nimi. – Bez urazy, ale dla mnie
dziesięćlat to już trochę dużo.
- Rozumiemcię, ale to wyższa konieczność. Powiesz mu prawdę, kiedy wrócimy do jaskini.
-
Dzięki.Nie mogłabym dłużej tego znieść. – Reszta podróży minęła w
ciszy. Gdywylądowali Halla doskoczyła o syna i uścisnęła go tak mocno,
że prawie połamałamu żebra. Wariz, Wirez i Fly również go uścisnęli.
- Dobrzecię widzieć Emas. – Powiedział na powitanie Wirez.
- Wreszciezmądrzałeś. – Oznajmił wesoło Wariz.
-
CześćEmas dobrze, że wróciłeś. – Przywitała go Fly i uścisnęła. Wilk
był w o wielelepszym nastroju niż był u Krwawego Wilka. Tego samego
wieczoru wyszedł, abyporozmawiać z Matką na osobności. Ares wiedział o
cym będą rozmawiać. Wyszliszybko z jaskini. Słyszeli tylko świerszcze w
lesie. Wtedy Emas zapytał Halli:
-
Mamo czyto prawda, że tato cię zgwa… zgwa… – Nie mógł wypowiedzieć tego
słowa. Hallazorientowała się, o co chodzi i wytrzeszczyła oczy na syna.
- Nigdy. –Odpowiedziała zgodnie z prawdą. – My nawet tego nie robiliśmy przed waszymnarodzeniem.
- No to,jakim cudem istnieję? – Zapytał zdenerwowany Emas.
-
Ty ireszta twojego rodzeństwa to dar od moich i jego rodziców.
Wszystkie genypochodzą od niego. – Odpowiedziała Halla kładąc łapę na
ramieniu syna. Emasuśmiechnął się niemrawo.
-,
Dzięki,że mi to powiedziałaś. – Powiedział Emas i ruszył razem z Matką
do jaskini. Niemógł jednak zasnąć. Jego głowę wciąż nawiedzał obraz
Revy. Wadera spałazaledwie kilka metrów od niego. Nie spuszczał z niej
oczu i uświadomił sobie,że się w niej zakochał. Ponure myśli kłębiły mu
się w umyśle i zasnął dopieronad ranem. Kiedy wszyscy już wstali Ares
jak codziennie razem z Wirezem ruszyłna polowanie. Wariz i Fly zniknęli
jak zwykle w krzakach. Reva Położyła sięrazem z Hallą przed jaskinią i
zaczęły rozmawiać. Reva oznajmiłaniespodziewanie:
- Podobami się Emas. – Halla uśmiechnęła się do niej.
- On się wtobie zakochał. Całą noc nie spuszczał cię z oczu i rano zasnął.
- Skąd towiesz? – Zapytała zdziwiona Reva.
-
Wiem owszystkim, co wydarzyło się dzisiaj u nas w jaskini w nocy.
Jestem wilczycąnocy. – Odpowiedziała najspokojniej w świecie wstając, bo
Ares i Wirez wróciliz jeleniem. Reva szturchnęła Emasa, żeby się
obudził. Wilk zarumienił się jakburaki widząc, kto go obudził. Ten kolor
nie zniknął z jego twarzy podczasjedzenia.
-
Emasmuszę ci coś powiedzieć. – Oznajmiła Reva, kiedy sprzątnęli kości i
zostalisami. Wilk zarumienił się jeszcze bardziej i spojrzał na nią
uśmiechając się.
- Słucham.– Powiedział Emas.
- Taknaprawdę ja też mam 5 lat. Ares kazał mi udawać, że mam 10. – Emasowi spadłkamień z serca.
- Aha. –Oznajmił wilk. – Wyglądasz zbyt młodo jak na 10 lat.
-
Wiem.Wszyscy mi to mówią. – Powiedziała i uśmiechnęła się do niego
zalotnie. Wilkodszedł do lasu tak szybko jak mu na to pozwalały jego
łapy. Dopiero pod osłonądrzew odetchnął z ulgą i poszedł na spacer. W
tym czasie Wariz i Fly wrócili dojaskini. Położyli się obok siebie przed
nią. Fly oparła głowę o jego bark.Wirez patrzył na niego niechętnie, a
Reva i Halla spoglądały na nichuśmiechnięte. Znowu zaczęły rozmawiać o
Emasie. Okazało się, że tamtej nocymiała być pełnia. Ares i Halla leżeli
obok siebie. Reva również spoglądała naksiężyc. Wyglądała pięknie, a
Emas, aż jęknął, kiedy ją zobaczył. Oczywiście zzachwytu. Zbliżył się do
niej nieśmiało, ale natychmiast cofnął. Zobaczył coś,co naprawdę go
zdziwiło i przestraszyło. Reva również to zauważyła i cofnęłasię
zrównując się z Emasem. Nagle pojawił się przed nimi szary wilk, a
wyglądałoto tak jakby wyszedł zza jakiejś chmury, która go zasłaniała.
Jego oczybłyszczały na żółto. Oboje wpatrywali się w niego ze strachem.
Naglezmaterializował się obok niego kolorowy kot. Miał fioletowe skośne
oczy, zielonkawyłebek i czerwone paski na całym ciele. Od głowy zielony
ustępował powoliniebieskiemu. Przeciągnął się i spojrzał na nich
świecącymi fioletowymi oczyma.Wilk podszedł do nich:
-Witajcie. – Rozbrzmiał w ich uszach ponury głos. – Jestem Rae, a to…
- Pero. –Przerwał mu kot. – Ja jestem Demonem on jest…
- Mrokiem.– Powiedział Rae. – Jak wy się zwiecie?
- JestemEmas. – Oznajmił wilk drżącym głosem.
-, A-a j-jaR-Reva.
- Muszęstwierdzić, że R-Reva to dziwne imię. – Powiedział Pero.
- Nie, jestem,Reva. – Poprawiła się wadera.
-Pracujesz dla Krwawego Wilka? – Zapytał podejrzliwie Emas. Ku ich zdziwieniuRae parsknął śmiechem.
-
Tegostarego łoma? Ja? Śmieszny jesteś. – Powiedział Rae tłumiąc śmiech.
Emasuśmiechnął się słysząc przezwisko łom. Reva również. – Możemy z
wami jakiś czaspomieszkać?
- To niemnie się pytaj tylko mojego ojca. – Powiedział Emas i wskazał łapa Aresa.
- WilkNocy?
-Legendarny. – Oznajmiła Reva. Rae wytrzeszczył na niego oczy.
-Prawdziwy Legendarny? – Zapytał Pero mrużąc oczy.
-
Tak. –Odpowiedział Emas. Trochę zdziwiło go stwierdzenie „Prawdziwy”.
Nic jednak niepowiedział, bo Rae zbliżał się powoli do Aresa. Księżyc
zniknął a chmurami, aAres poderwał się ziemi patrząc niepewnie na Rae.
Ten jeszcze bardziejwytrzeszczył oczy i cofnął się. Ares zdziwiony jego
lękiem podszedł do niego izapytał.
-, Co turobisz?
-
Bardzoprzepraszam wielmożny panie. Nie chciałem zakłócić pana spokoju
już znikam. – Odpowiedziałszybko, a Ares trochę się zdziwił.
- Poczekaj.– Zatrzymał go Ares. – Wiem, że chciałeś tu na jakiś czas zamieszkać tak Rae?
- Tak. –Odpowiedział powoli Rae.
-
Mas mojepo… – Urwał i ponownie zapatrzył się w księżyc. Jego oczy
zaświeciły naniebiesko, a Emas usłyszał „Powiedz mu, że ma moje
pozwolenie na zamieszkanietutaj”.
- Tatomówi, że masz jego pozwolenie na zamieszkanie tutaj. – Powiedział Emas.
- Skąd towiesz?
-
Przedchwilą mi powiedział. – Oznajmił Emas i popatrzył na ojca
kierującego się wstronę Halli i niespuszczającego wzroku z księżyca. Tak
minął kolejny rok…
No mam nadzieję, że się podoba. :D
Roz. 19
Śmierć „prawie”
Gdy
pewnego dnia Ares obudził się rano wiedział, że to nie będzie jego
szczęśliwy dzień. Wstał dręczony dziwnym uczuciem. Halla uśmiechnęła się
do niego. Odwzajemnił uśmiech. Przytulili się do siebie stykając nosami
i zamykając oczy. Fly z Warizem nikli w zaroślach, a Wirez patrzył
zaskoczony na Aresa i Hallę. Mo i Fenal zniknęli w krzakach niedaleko.
Ruszyli jednak dalej i położyli się na skalnym klifie. Tam robili coś,
na, co nigdy nie odważyliby się w obecności rodziców Mo. Koro i Nea
również wstawali i szli pomiędzy krzewy. Wirez mruknął, że idzie na
polowanie i również zniknął pomiędzy drzewami i krzewami. Halla i Ares
nie odrywali się od siebie i po kilku minutach puścili się. Z uśmiechem
spoglądali na siebie. Ares położył się w kącie jaskini. To samo zrobiła
Halla i minęło tak kilka minut, kiedy się przytulali do siebie. Minęło
kilka romantycznych chwil. Wiosna zawsze tak działała na wilki. Ponad to
Ares zauważył pomiędzy drzewami cienie obcych wilków. Czuł je również w
powietrzu. Halla natomiast wyczuła pewną zmianę w Mo. Jej córka dostała
to, co jej matka dostaje od dawna. Fenal również to wyczuł, bo nie
odrywał od Mo wzroku. Koro natomiast utkwił swój w Nei i ani śmiał
widzieć cokolwiek innego. Gdy Mo z Fenalem wrócili byli trochę
zarumienieni, ale położyli się w kącie i usnęli obok siebie. Niedługo po
tym wrócił Koro z Neą. Patrzyli na siebie z nieukrywaną miłością.
Odeszli jak najdalej od wszystkich i położyli się w jakimś ciemnym
kącie. Nadal patrzyli na siebie, po czym nagle i niespodziewanie
zetknęli się nosami zamykając oczy. Nikt tego nie zauważył, więc nikt
nie zrobił im na ten temat uwagi. Fly z Warizem nie wracali. Wireza też
nie było widać. Ares zaniepokoił się, gdy zapadł zmrok. Wyruszył na
poszukiwanie zostawiając wszystkich i obiecując, że postara się wrócić
jak najszybciej. Zaczął iść tropem Wariza i Fly, aż dotarł na polankę
oświeconą księżycowym blaskiem. Zobaczył tam z ukrycia Wariza z Fly, gdy
ci stykali się nosami. Nagle podszedł do niego jakiś wilk z
pokiereszowanym pyskiem. Od razu poznał, że to Innos:
- Witaj Innosie. Co tu robisz?
- Szukam pożywienia, a ty? Podglądasz?
- Nie. Szukałem ich, bo wydawało mi się, że coś im się stało.
-
To samo dziwne uczucie w gardle? Znam je. Gdy go dostaję ktoś umiera. –
Ares nic więcej nie powiedział i powędrował śladem Wireza, którego
dostrzegł na polanie niedaleko Wariza i Fly. Wilk patrzył w księżyc i
zdawał się nie zdawać sprawy z tego, że wygląda dość dziwnie. Ares
wyszedł z krzaków i podszedł do niego. Zanim jednak zdążył zrobić coś
innego Wirez go zaatakował. Pogryzł go bardzo boleśnie zostawiając
krwawiące rany na jego ciele. Ares spoglądał na niego zaskoczony. Nagle
zrozumiał wilk był w transie. Zaatakował po raz drugi. Ares zrobił unik,
ale i tak nie zdążył uciec przed kłami, Wireza, który zaatakował go od
tyłu. Pojawił się kolejny Wirez i potem jeszcze dwóch. Wiedział, że nie
ma z nimi szans i nagle upadł z jednym z Wirezów uwieszonym u szyi. Ząb
wilka otarł się o jego tchawicę sprawiając, że zaczął się dusić. Wilk
nagle jakby się opamiętał i puścił Aresa spoglądając na niego ze
strachem. Basior był bliski śmierci. Gdyby Wirez przegryzł mu tchawicę
było by już po nim, ale nie sięgnął. Doskoczył do Aresa i szybko
obejrzał rany na szyi. Wilk nie mógł dłużej wytrzymać i zemdlał. Wirez
przerażony zaciągnął go do jaskini. Halla wystraszona podbiegła do nich,
kiedy wychodził z krzaków. Była wprost przerażona. Jej oczy miały w
sobie pełno grozy. Mo, Koro, Fenal i Nea patrzyli na wszystko ze
strachem. Oczy wyłaziły im z orbit. W końcu Mo nie wytrzymała i
rozpłakała się. Fenal starał się ją uspokoić, aż w końcu zetknął się z
nią nosem. Nikt tego nie widział. Mo przestała, ale łzy nadal płynęły
jej z oczu. Koro stał jak sparaliżowany. Wirez tłumaczył na ucho Halli,
co się stało. Wilczycy pociekły z oczu łzy, ale Ares otworzył z trudem
oczy. Wszyscy doskoczyli do niego, ale on nic nie rozumiał z tego, co do
niego mówili. Chciał tylko znaleźć się z powrotem sam na sam ze swoją
głową. W końcu ponownie zasnął. Tchawica zaczęła pracować normalnie i
oddychał. Mo nie weszła do jaskini. Została na dworze i szlochała w
krzakach, gdy nagle rozległ się jej wrzask. Fenal pobiegł do niej jak
oparzony. Okazało się, że w krzakach stał jakiś gburowaty, czarny wilk z
czerwonymi oczyma. Mo popędziła ile sił w łapach do jaskini. Fenal stał
naprzeciw niego jeżąc futro. Wilk okazał się dla niego jednak zbyt
silnym przeciwnikiem. Miał bogate doświadczenie i… był sługą Czarnego
Wilka. Ugryzł młodzika w łapę. Podniósł go i rzucił o drzewo. Mo
ponownie zaczęła płakać i podeszła do Fenala. Wirez wyskoczył z jaskini i
z klonował się. Stadko Wirezów przepędziło wilka. Okazało się, że Fenal
miał połamane kości w tylnej łapie, za którą złapał go czarny wilk.
Poza tym nic mu się nie stało. Jeszcze tego samego wieczoru przybiegła
Ava, Emas, Toboe i Elvea. Wszyscy patrzyli ze strachem na Aresa, który
nagle się obudził i wstał chwiejnie, po czym natychmiast upadł. Ava
spoglądała na niego bliska płaczu. Toboe wyczuł to, bo szybko
wyprowadził ją z jaskini. Emasa twarz wyrażała strach i osłupienie.
Elvea nic nie mówiła. Patrzyła tylko na Aresa szczerze zdumiona. Po
chwili szepnęła:
-
On żyje. Tylko Krwawy Wilk może go pokonać, a i to jest prawie
niemożliwe. – Wszyscy spoglądali na nią z zaskoczeniem. Nagle i ona
upadła. Czuła taki ból jakby przeszywało ją tysiąc ostrzy. Emas
doskoczył do niej przerażony. Wilczyca jęczała na ziemi i zwijała się z
bólu. Wirez wszedł do jej głowy i prawie natychmiast zemdlał. Przy
zmysłach została tylko Halla, Emas, Toboe i zapłakana Ava. Nie
wiedzieli, co mogli zrobić. Halla stwierdziła, że nadszedł czas, aby
Toboe z Avą wyszli. Została sama z Emasem, który leżał przy Elvei. Ona
obwąchała Aresa. Liznęła go w pysk. Nic. Zetknęła się z nim nosem. Nadal
nic. Zrozpaczona podeszła do Wireza i szturchnęła go w bok. Nic. Z
krzaków nagle wyłonił się Wariz z Fly. Gdy zobaczył swojego brata, Aresa
i Elveę leżących bez zmysłów na ziemi puścił się do nich biegiem, a Fly
za nim. Połączył umysły z Aresem i natychmiast rozłączył. Nadal żył i
powoli wracał do siebie. Halla uśmiechnęła się na tą wiadomość. Połączył
się z Wirezem. Po chwili rozłączył się zaskoczony. Postanowił nie
ryzykować i nie łączyć umysłów z Elveą. Dowiedział się czegoś w umyśle
Wireza i wolał nic o tym nie mówić. Tę informacje mogły znać jedynie
Wilki Metamorficzne i Legendarne. Zostawił ich leżących na ziemi mówiąc
tylko, że wkrótce się obudzą. Tak też się stało. Po godzinie Ares wstał.
Spojrzał na wszystkich zdziwiony. Najwyraźniej nic nie pamiętał, bo
nagle zapytał:
-, Co się stało?
- Zemdlałeś. – Powiedział szybko Wariz.
-, A, co z nimi? – Zapytał Ares patrząc na Wireza i Elveę.
- Nic im nie będzie zaraz się obudzą. – Odpowiedział Wariz.
- Powinieneś odpocząć. – Oznajmiła Halla rozumiejąc, o, co chodzi Warizowi.
-
Czuję się świetnie. Tylko gardło mnie boli, bo Wirez mnie ugryzł, kiedy
był pod czyjąś kontrolą. – Powiedział Ares zbijając wszystkich z tropu.
Tylko udawał, że nic nie pamięta. Nikt nic więcej nie powiedział. Gdy
Wirez się obudził był milczący jak zawsze. Patrzył na Aresa ze strachem w
oczach. Zaszył się w jakimś ciemnym kącie i oglądał wszystko z ukrycia.
Czekali tylko na Elveę. Wadera obudziła się kolejnego dnia, kiedy
wszyscy spali. Podniosła się i wyszła z groty powłócząc łapami.
Zobaczyła Mo śpiącą, przy Fenalu. Nie zwróciła na nich większej uwagi i
odeszła kawałek do lasu. Położyła się na świeżej trawie wyrastającej z
ziemi i ponownie usnęła. Gdy Emas wstał ogarnęła go prawdziwa panika,
ale, kiedy zobaczył Elveę leżącą pomiędzy dwoma okazałymi dębami
podszedł do niej i położył swoją głowę na niej. Czekał, aż wilczyca się
obudzi. Niedługo po nim wstał Ares. Rozejrzał się przy wyjściu z
jaskini, a jego nieomylny instynkt powiedział mu, że tej nocy będzie
pełnia. Gdy Halla wstała spostrzegła Aresa patrzącego ponuro w niebo.
Zrozumiała, że tej nocy będzie pełnia. Ona również stała się
przygnębiona. Wariz jak zawsze zniknął w krzakach razem z Fly, a Wirez
nawet nie wychodził z jaskini. Ares ruszył na polowanie. Szybko wytropił
stado łosi. Znalazł najsłabsze ogniwo stadka i zaczął się skradać w
jego kierunku. Młody samiec był dość mizernie zbudowany, ale okropnie
tłusty. Gdy zbliżył się do krzaków, w których siedział Ares wyczuł
niebezpieczeństwo i zaczął powoli odchodzić. Wilk wściekły wyskoczył z
krzaków tak szybko, że łoś nawet go nie zauważył. Wskoczył na niego i
zatopił swoje ostre kły w karku jelenia. Zeskoczył z niego prosto pod
szyję i doskoczył do niej bardzo szybko. Zawisł trzymając się kłami za
tchawicę, która została przebita w czterech miejscach. W końcu łoś padł
martwy, a stadka dawno już nie było, bo uciekło w popłochu. Ares zawlókł
łosia do jaskini, a wszyscy skoczyli na niego z taką łapczywością, że
go zamurowało. Elvea dawno się obudziła i jadła razem z nimi. Gdy
zostały same kości Wirez sprzątnął je i wrócił do jaskini. Nie wyszedł z
niej już tamtego dnia. Gdy zapadł zmierzch Emas i Elvea odeszli do
swojej jaskini. Fly z Warizem nie wrócili, ale Ares wiedział, że nic nie
może się im stać. Położył się na trawie, a obok niego Halla. Oboje
wpatrywali się w księżyc nie mogąc oderwać od niego oczu. Dopiero, gdy
zniknął za chmurami spojrzeli na siebie ze smutkiem. Ares usiadł i zawył
przeciągle. Brzmiało to jak smutny hymn. Halla ponownie wpatrzyła się w
księżyc, a Ares poszedł za jej przykładem kładąc się i cichnąc. Było
tam okropnie ciemno. Nie mogli rozróżnić gdzie drzewo, a gdzie krzak. Z
resztą nie patrzyli w tamtym kierunku. Księżyc odbijał się w ich
ślepiach. Niebieskie oczy Halli i miodowe Aresa bez mrugnięcia
wpatrywały się w księżyc. Nagle rozległ się grzmot. Zbierało się na
burzę. Do rana jednak wytrzymali, bo księżyc prześwitywał przez chmury.
Weszli do jaskini przemoknięci. Trzęśli się z zimna, ale w końcu
zasnęli. Wieczorem, kiedy wstali Wariz i Fly leżeli obok siebie w
jaskini lekko poturbowani. Wireza nie było, ale zauważyli ślady krwi.
Burza szalała na dworze wyrywając drzewa i strzelając w nie piorunami.
Ku ich zaskoczeniu nagle zapalił się las. Ares zapalił się i wszedł w
niego. Było tam okropnie gorąco i nagle zauważył cień wilka pomiędzy
drzewami. Dobiegło go ciche skamlenie. Ruszył w jego kierunku, gdy nagle
spostrzegł poparzonego Wireza. Wystraszony zarzucił go na siebie i
wzleciał ponad las. Szybko doleciał do jaskini. Położył go na ziemi i
spostrzegł, że jego futro nadal się dymiło. Ochłodził go wodą ze
strumienia. Gdy ciecz dotknęła jego futra wzniosła się w powietrze gęsta
para zmieszana z dymem. Przez chwilę okropnie śmierdziało, ale po
chwili wywietrzyło się, a Wirez otworzył oczy. Nie miał siły, aby wstać.
Ogień za bardzo go zmęczył. Ares nic więcej nie zrobił. Położył się
kącie, a głowę ułożył na łapach, po cym zasnął. Obudził się słysząc
przeraźliwe krzyki. Do jaskini wszedł ogień. Szybko wszyscy wybiegali na
dwór. On sam szybko wybiegł. Wariz zmienił się już w jastrzębia i razem
z Fly (również była jastrzębiem) niósł Wireza, który całkowicie stracił
siły. Ares szybko zmienił się w orła. Złapał Hallę i wzniósł się z nią w
powietrze. Koro, Mo, Fenal i Nea już odeszli. Szybowali przez chwilę, a
potem wylądowali na łące. Pożar był już daleko. Zmienili się z powrotem
w wilki i z pomocą Aresa, który ułożył Wireza w powietrzu szybko
ruszyli dalej. W końcu dotarli do jakiejś niewielkiej jaskini, ale na
tyle dużej, aby się pomieścili. Musieli jednak spać obok siebie. Było
tak patrząc od prawej strony jaskini. Wirez, Fly, Wariz, Ares i Halla.
Wszyscy zasnęli zmęczeni. To była śmierć „prawie”. Aresa zastanawiało to
słowo prawie. We śnie pojawił mu się taki napis. Jak śmierć może być
prawie? Obudził się szybko. Był środek nocy. Wyszedł z jaskini nie
słysząc własnych kroków. Usiadł na ziemi i wpatrzył się w księżyc, który
błyszczał bardzo mocno. Było tak jasno jakby zaraz miał być poranek.
Miodowe oczy Aresa spoglądały to na księżyc, to na jaskinię. W końcu
wrócił do niej i zasnął zastanawiając się nad sensem słów „Śmierć
prawie”. Pierwszy rano wstał Wariz. Wyszedł rozkoszując się zapachem
lasu. Rozejrzał się. Było tam trochę dziwne. Drzewa wysokie i niskie.
Krzaki jeżyn i innych leśnych owoców. I trawa. Świecąca trawa. Gdzie się
stanęło ona zaczynała świecić. Liście drzew i krzewów również. Nawet
mech. Ruszył truchtem w poszukiwaniu wody. Zatrzymał się przed sporym
jeziorem. Woda była niebieska, a drzewa okalały brzegi z każdej strony.
Wariz zaczął chłeptać z niego wodę, która była cudowna. Przysiadł na
jednym z brzegów i włożył ogon do wody kreśląc nim kręgi. Woda
zafalowała. Wariz szybko wrócił do jaskini w pośpiechu łapiąc zająca.
Schował go w krzakach. Podszedł do Fly i razem z nią ruszył w kierunku
jeziora. Wziął z krzaków zająca i zaniósł nad jezioro. Tam zjedli go
dość szybko i położyli się na brzegu. Fly ułożyła głowę na łapach i
patrzyła na błękitną taflę jeziora. W tym samym czasie Wirez się
obudził. Wstał i wyszedł z jaskini. Położył się na trawie, która
zaświeciła mocno i nie zgasła póki nie wstał. Po nim wstał Ares równo z
Hallą. Ares przeciągnął się i ziewnął potężnie. Usłyszeli ciche
ćwierkanie ptaków i szelest liści, gdy wiatr je poruszył. Halla ruszyła
razem z Aresem na polowanie. Zaczęli skradać się ku niedużej sarnie. Gdy
niczego nie świadoma podeszła do krzaków, w których się skryli Ares
wyskoczył z nich i złapał ją za gardło przebijając tchawicę. Halla
skoczyła zaraz za nim. Zajęła się zabijaniem ofiary poprzez rozrywanie
żywcem. Gdy w końcu zwierze padło martwe zaciągnęli ją przed jaskinię.
Wirez podszedł niepewnie, ale nic nie powiedzieli, więc również zaczął
jeść. Gdy napełnili żołądki rozłożyli się na trawie i zasnęli. Gdy Ares
się obudził usłyszał skradanie się. Mimowolnie zjeżył futro i czekał.
Nagle z krzaków wyskoczyły dwa szare wilki o czerwonych ślepiach.
Uśmiechnęły się szyderczo do niego i rzuciły się do ataku. Ares zrobił
szybki unik i skoczył na nich z rykiem wściekłości. Obudził w ten sposób
Halle i Wireza, którzy szybko poderwali się z ziemi. Wirez skoczył na
drugiego wilka zwalając go z nóg, a Ares walczył z pierwszym. Halla
oglądała całą scenę oniemiała. W końcu oba wilki padły martwe na ziemię.
Ares wywlókł je jak najdalej i wrócił do jaskini uprzednio wrzucając
oba wilki do jakiejś głębokiej dziury. Wszedł do jaskini powłócząc
łapami. W jego głowie rozbrzmiał głos „To nie była śmierć prawie. Te
wilki spotkała czysta śmierć”. Kolejne słowa, których nie za bardzo
zrozumiał. „Czysta śmierć”? Według niego te słowa nie miały sensu.
Zrozumiał jednak, co oznaczają dopiero po tygodniu. Śmierć „prawie”
oznacza otrzeć się o śmierć. W ciągu dwóch dni zdarzyły się dwa otarcia.
„Czysta śmierć” to umrzeć. Po prostu. Przez zabójstwo, ze starości i w
jakikolwiek inny sposób. Burza szalała w umyśle Aresa. Nie potrafił się
na niczym skupić. Całe jego życie nagle gdzieś znikło. Wyparowało jakby
go nigdy tam nie było. Jego charakter nie zmienił się jednak wcale.
Wszystko dalej pamiętał, ale jakby odlegle. Minęły dwa lata…
Roz. 18
Egzekucja
Kilka
dni minęło spokojnie. Spali, wstawali, polowali, zajmowali się
wilczętami i ponownie zasypiali. Wprost wymarzone życie. Jednak Aresa
cały czas coś niepokoiło. Czuł się obserwowany. Z resztą nie on sam.
Wariz i Wirez podzielili się z nim swoimi obawami i podejrzeniami.
Uważali, że w krzakach coś się czai. Nie mogli jednak określić, co to
jest dopóki Wirez nie odważył się wypuścić w krzaki swojego sobowtóra.
Kilka strzałów i jego klon wrócił do niego ze śmiertelnymi ranami. Wtedy
Ares zakazał rodzinie wychodzić z jaskini. Zawsze były w niej, chociaż
dwa dorosłe wilki. Często zostawiali samice, z Warizem. Tak samo z
Wirezem i Aresem. Pewnego dnia Ares nie wytrzymał i skoczył w krzaki.
Rozległ się huk i po chwili Aresa już nie było. Wirez i Wariz na darmo
przeszukiwali całą okolicę. Nigdzie go nie widzieli. Nawet odcisków łap.
Ares natomiast został ogłuszony i zaniesiony do wioski ludzi. Nie tej, z
której wywodził się Leon. Nie mógł tam myśleć o dobrej ludzkiej ręce.
Całe dnie na łańcuchu bity twardym metalowym prętem mógł dojść do
szaleństwa. Jednak nie poddawał się łatwo. Gdy śnieg stopniał ludzie
dawali mu ćwiartki tego, co dostawał w zimie, a był wykorzystywany w
bardzo okrutny sposób. Zmuszano go do pracy na roli, przez, co łapy
zawsze miał ubłocone, a minę obrzydzoną przez wdychanie śmierdzącego
nawozu. Stawiał się ludziom jak mógł, ale kilka uderzeń metalowym prętem
przywoływało go do porządku. Był wściekły na nich jak nigdy na
człowieka. W końcu nie wytrzymał i, gdy jego „Właściciel” podał mu wodę i
jedzenie cały czas trzymając w ręku pręt skoczył na niego i zagryzł.
Mimo iż potem był lany za ten okropny wyczyn jak nigdy. Siedział tak
dumnie, że ludzie zaczęli się obawiać, że to nic nie daje. Gdy pręt
złamał się w pół na kolejnym uderzeniu. Mężczyzna, który go bił uciekł
od niego ile sił w nogach. Ares zdążył chapnąć go w rękę. Ludzie
patrzyli na niego ze strachem i obrzydzeniem, a jedzenia nie dostawał
już wcale. Okropnie wychudł. Boki mu się zapadły, a futro skołtuniało.
Twarz miała cały czas ten sam wyraz. Wściekłości. Kły były obnażane
częściej niż kiedykolwiek i, gdy w końcu ktoś odważył się rzucić mu
mięso skoczył na nie tak łapczywie, że ludziom zaparło dech w piersiach.
Patrzył zazdrośnie na te wszystkie grube psy. One dostawały o wiele
więcej mięsa od niego. Nadal pracował, ale coraz rzadziej i przy każdej
nadarzającej się okazji starał się wyrwać. Niestety kołek wbity w ziemię
trzymał się za mocno, a, że był metalowy wzmagało to tylko jego siłę.
Stał się postrachem ludzi, a psy tylko pogarszały jego i tak okropną
sytuację. Śmiały się z niego. Znienawidził je jeszcze bardziej niż
ludzi. Mimo iż się śmiały to bały się podejść do niego. Ares za to kpił z
ich strachu i, gdy w końcu jeden z nich odważył się podejść, a był to
bardzo silny, dorosły i dobrze zbudowany pies Ares rzucił się na niego i
wywrócił tak szybko jak pluszowego misia. Pies bronił się jak umiał,
ale i tak został zabity w bardzo brutalny sposób. Ares chwycił go za
gardło i zaczął dusić. Reszta psów patrzyła ze strachem w oczach jak
wilk rozrywa jednego z ich dobrych przyjaciół. Ludzie tak się wściekli
za ten czyn, że dostał chyba większe lanie niż wtedy, kiedy zabił
człowieka. Po całej wiosce krążyły różne plotki o jego nikczemności i
złości. Psy nie śmiały się już z niego, co uznał za przejaw strachu.
Ludzie nie zabrali mu jednak tamtego psa, bo nie zauważyli jego ciała
pod stertą trawy. Ares codziennie wyciągał z niego jakiś kawał mięsa
strasząc nim psy, ale pewnego dnia wyciągnął serce. Psy tak się
przeraziły, że zaczęły skamleć i biec do właścicieli. I tym razem ku
uldze Aresa nie został on ukarany, bo nikt nie wiedział, czego się tak
przeraziły. Mijały pełnia za pełnią, a Ares nie znalazł się ani o
milimetr bliżej ucieczki. Ludzie zauważyli jego dziwne zachowanie w
środku miesiąca, ale uważali to za dopust Boży. Ares był wtedy tak
przygnębiony, że przestawał jeść i nie zważał na nic leżąc cały dzień i
gapiąc się na wszystkich spode łba. Tylko jeden człowiek cieszył się,
gdy ktoś lub coś umierało z powodu wilka. Nazywał się Jakub z
przydomkiem „Niosący śmierć”. Jego pseudonim wywodził się od tego, że
uwielbiał wszystko związane z cierpieniem i śmiercią. Nikt się nie
zdziwił, kiedy chciał wykupić Aresa od wdowy, której męża zabił właśnie
Ares. Kobieta zgodziła się z wielką ulgą, bo wilk był dla niej
prawdziwym utrapieniem. Ares został przywiązany do metalowego kołka i
zaprowadzony do swojej nowej klatki. Jakub walił codziennie w pręty
klatki wilka metalowym pogrzebaczem. Wprawiało to Aresa w taką
wściekłość, że pragnął tylko śmierci tego człowieka. Nie był to jednak
dobry mężczyzna. Wściekłość buzowała w nim jeszcze mocniej niż w Aresie,
co było prawie niemożliwe, bo wilk osiągał rekordy wściekłości. Pewnego
dnia wywiózł go do jakiejś rozwalającej się stodoły. Tłumy mężczyzn
zakładało się o to, kto wygra. Ares oczywiście był już na takiej arenie.
Wiedział, że będzie musiał walczyć z jakimś słabym psem. Gdy
wypuszczono go z klatki zaczął biegać tak szybko, że skołował
wszystkich. Był już blisko drzwi, kiedy ktoś je zamknął. Wściekły
zaatakował nic niespodziewającego się i prawie bezbronnego psa. Zabił go
jednym celnym chwytem za gardło. Rozległy się oklaski i wycie
zawiedzionych kibiców. Rozdano pieniądze z zakładów i wyruszono do
domów. Takie sytuacje pojawiły się jeszcze kilka razy. Ares nie miał
możliwości ucieczki, ale pewnego dnia na Arenie spotkał wilka. Stanął
jak wryty, bo był to Wariz. Uśmiechnęli się do siebie i zaczęli udawać,
że walczą. W końcu Ares upadł ze śmiechu. Po raz pierwszy zaśmiał się u
ludzi. Jakub widząc to wbiegł na Arenę i zaczął kopać Aresa, który nadal
dusił się ze śmiechu. Wtedy jednak człowiek posunął się za daleko. Ares
zerwał się z ziemi jak oparzony i skoczył mu do gardła. Niosący śmierć
właśnie został zabity, a tłum zaczął uciekać. Złapano jednak Aresa i
Wariza i wpakowano do jednej klatki. Było im trochę ciasno, ale dało się
wytrzymać. Jakiś człowiek zabrał ich do swojego domu i dał im jedzenie i
picie. Ares wyglądał mizernie. Miał zapadłe boki i oczy. Można mu było
policzyć żebra. Łapy wyglądały jeszcze, jako tako, ale straciły część
swojej siły. Mężczyzna zrobił im posłania i wyszedł z pokoju. Ares
położył się na jednym z nich i stwierdził, że jest mu całkiem wygodnie. W
jego ślady poszedł Wariz. Zaczęli rozmawiać:
- Długo tu już jesteś? – Zapytał Ares.
-
Od jakiegoś czasu. Raz złapałem się w pułapkę i mnie też zawieziono do
ludzi, ale ten tutaj jest dobry. Daje dużo jedzenia i ma zamiar nas
wypuścić. Widział jak walczyłeś i gadał tu do swojej żony, która uparcie
chce mnie tu trzymać, że musi nas wypuścić no i o twoich walkach też
opowiadał… – Przerwało mu pojawienie się chudej kobiety. Najwyraźniej
żony owego mężczyzny, która podeszła do Aresa i spoglądała na niego
współczująco.
-
Jesteś chudszy ode mnie. – Jęknęła i natychmiast przystawiła mu pod nos
miskę z jedzeniem. Ares z chęcią zatopił kły w soczystym mięsie.
Wylizał miskę i ułożył się na swoim posłaniu. Kobieta cały czas uwijała
się w kuchni tworząc im różnego rodzaju pożywienie. Ares zrozumiał,
dlaczego Wariz nie uciekał. Miał tam tak dobrze jak u Pana Boga za
piecem.
- Marietto uspokój się. – Wszedł mąż kobiety. – Przecież oni tego wszystkiego nie zjedzą.
-
Oj zjedzą, zjedzą. Patrz na tego, jaki chudy. Wygląda mizernie. Można
mu liczyć żebra. – Oznajmiła głośno podając Aresowi i Warizowi miski.
Rzucili się na jedzenie z takim apetytem, że mężczyznę, aż zatkało. –
Chodź Robert dajmy im zjeść w spokoju.
Ares
najadł się tam jak nigdy. Jeszcze tego samego dnia wypuszczono ich na
dwór. Tam gonili się nawzajem i to, aż za szybko. Marietta cały czas
lamentowała nad stanem Aresa i w końcu udało jej się namówić męża na
weterynarza. Lekarz usunął im wszystkie kleszcze, odrobaczył i kazał
skonsultować się z kimś, kto będzie w stanie rozczesać futro Aresa.
Robert zadzwonił do swojego przyjaciela fryzjera, a ten, kiedy pojawił
się na ich progu prawie zemdlał. Udało mu się jednak rozczesać futro
Aresa. Wilk wyglądał o wiele lepiej niż u Jakuba, gdzie futro miał
zmierzwione, pełne kołtunów i zapchlone. Czuł się świetnie, a Marietta
nareszcie przestała jęczeć na widok jego futra. Robert stwierdził, że
oboje świetnie nadają się do wyścigów, ale Aresowi czegoś brakowało.
Czegoś, o, co błagał rodziców w czasie każdej pełni. Pragnął zobaczyć
się z Hallą i szczeniakami. Taka okazja nadarzyła się bardzo szybko po
pierwszej pełni. Halla zauważyła go, kiedy pewnego razu wypuszczono ich z
domu. Ares również ją zobaczył. Wilczyca przeskoczyła nad ogrodzeniem, a
wilczęta zmieściły się pod siatką. Przytulili się, ale tę chwilę
przerwało im pojawienie się Marietty, która na ich widok prawie pękła ze
szczęścia. Pan Robert wziął do siebie również Hallę ze szczeniakami.
Wtedy Ares osiągnął szczyt szczęścia. Nie dość, że nic im nie groziło to
mieli wszystkiego pod dostatkiem. Ponownie wezwano weterynarza, który
zaszczepił ich wszystkich, a szczeniaki i Hallę odpchlił i odrobaczył.
Wszyscy szybko się zadomowili, ale domek był za mały, żeby ich
pomieścić. Gdy wilczęta podrosły wszyscy musieli spędzać czas na dworze.
Żyło im się idealnie, aż do pewnego dnia, kiedy listonosz jak zwykle
zapukał do drzwi. Jeden z listów był szczególnie ważny. Było to wezwanie
do sądu i rozkaz uśmiercenia Aresa, który zabił dwójkę ludzi. Marietta
płakała nad tymi listami, a Pan Robert stwierdził, że nie zabije Aresa
tylko go wypuści. Niestety stróże prawa zabrali go szybciej niż zdążył
go ukryć. Ares przesiadywał w celi więziennej. Nie dawano mu jedzenia
ani picia. Zrobił się bardzo słaby, ale nadal miał swoją siłę i
szybkość. W końcu nadszedł dzień Egzekucji. Wyprowadzono go ledwo
powłóczącego łapami. Położono jego głowę na drewnie i zamknięto tak,
żeby nie mógł uciec. Mężczyzna już zamachiwał się siekierą, kiedy Ares
usłyszał w głowie głos rodziców „Uciekaj! Uciekaj! Wiemy, że masz
siłę!”. Nagły przypływ energii rozbudził go całkowicie i zapalił się.
Człowiek cofnął się wystraszony, a deska spaliła się. Ares odzyskał
wszystkie swoje siły. Szybko znalazł w tłumie Wariza, Hallę, Mo, Avę,
Emasa i Kora. Wziął do siebie Avę i Emasa. Halla wzięła Mo, a Wariz
Kora. Puścili się biegiem szybszym nić mogli. Halla biegła nawet
szybciej od Aresa. Wilk dogonił ją i biegli tak szybkim tempem, że
ludzie widzieli tylko szare smugi. Wpadli jeszcze na chwilę do Domku
Marietty i Roberta. Oboje chcieli ich już wziąć z powrotem, ale wszyscy
popatrzyli na las tęsknie i wtedy oboje zrozumieli. Wilki tęskniły za
wolnością. Ludzie pożegnali ich głaskaniem i w przypadku Marietty
przytulaniem. Wszyscy uśmiechnęli się do nich i popędzili do lasu
przeskakując nad siatką. Szybko dobiegli do jaskini Aresa, w której Fly i
Wirez czekali na nich pozbawieni jakichkolwiek nadziei. Gdy ich
zobaczyli ich ponury nastrój zmienił się w tryskający entuzjazmem humor.
Obskoczyli się nawzajem i z radością wpadli w swoje ramiona. Wszystko
wróciło do normy. Wirez z Fly od razu pobiegli na polowanie, aby uczcić
ich powrót ucztą. Przynieśli jelenia, zające i jeżozwierza. Ares nalał
wody do kamiennej misy i wszyscy zasiedli do posiłku. Mimo iż piło się
wodę to ona cały czas się ponownie pojawiała, a wszystko za sprawą mocy
Aresa. Mięso było bardziej smaczne niż wcześniej. Nawet u ludzi Ares
nigdy się tak nie najadł. Położyli się spać wieczorem. Halla obok Aresa,
a wilczęta obok nich w rządku. Wariz spał obok Fly, a Wirez obok brata.
Wszyscy byli szczęśliwi, a niedawna wojna całkowicie wymazała im się z
pamięci. Nic im się nie śniło, a kolejnego dnia wstali wypoczęci. Z
poprzedniego wieczoru zostało jeszcze jedzenie. Zjedli to, co tam było i
wypili do końca wodę. Reszta dnia minęła spokojnie. Z resztą najbliższe
kilka miesięcy również takie było. Minął jeden rok, a zima powróciła na
świat. Wilczęta były na tyle duże, by samemu polować. Miały już 3 lata.
Ares wtedy już wyruszał w świat, ale tym razem Emas, Ava, Mo i Koro
zostali. Głównie z jednego powodu. Mięli zapewnione bezpieczeństwo.
Pewnego dnia jednak Ava zrezygnowała ze wspólnego posiłku i ruszyła w
las. Wróciła dopiero wieczorem. Rodzeństwo coś podejrzewało, ale rodzice
nie przejmowali się tym. Wiedzieli, że to naturalne. Emas również
zaczął znikać na całe dnie. Kilka dni tak minęło, aż w końcu Ava wyszła z
krzaków z jakimś wilkiem. Przedstawiła go reszcie:
-
To jest Toboe mój „kolega”. – Oznajmiał uśmiechając się. Wilk wbił
wzrok w ziemię, kiedy wszyscy na niego popatrzyli. – Jest trochę
nieśmiały.
- Cześć. – Przywitało się rodzeństwo Avy.
- Witaj. – Powiedział Ares, a Toboe popatrzył na niego szczerze zdumiony.
-
Miło mi jestem Halla. – Oznajmiła Wadera uśmiechając się do przybysza.
Wilk przez kilka dni był bardzo zakłopotany. Chociaż sypiał w jaskini,
bo Ava poprosiła rodziców to polował sam i jadał razem z wilczycą. Ich
wspólne wypady nie pozostały niezauważone. Ares zdołał mu się lepiej
przyjrzeć. Był cały brązowy, dość chudy i miał przenikliwe, żółte oczy.
Był dobrze zbudowany i dość wysoki jak na swój młody wiek. Ares często
gapił się na niego, a wtedy wilk speszony odchodził kawałek. Mimo, że
prawie nie odrywał wzroku od ziemi zdołał zauważyć wszystko, co było w
jaskini. Łącznie z dziwną mozaiką. Gdy Emas spytał go o magię oblał się
szkarłatnym rumieńcem, a Ava odpowiedziała za niego „Ogień”. Wtedy
wszystko, dla wszystkich stało się jasne. Kilka dni później Emas
przyprowadził jakąś uroczą, białą waderę. Była o wiele śmielszą od
Toboe. Tylko przy witaniu się z Aresem na chwilę ją zamurowało:
-
Hej. – Zawołał Emas od progu. – Chcę wam przedstawić Elveę. Jest z
Watahy Powietrza, ale zgubiła ją. – Wszyscy przywitali ją równie dobrze
jak Toboe. Była cała biała z czarnymi kreskami przy oczach. Jej błękitne
oczy wyrażały prawie zawsze dobry humor. Wilczyca szybko się
zadomowiła. Jadała z nimi, rozmawiała i spała. Chociaż zawsze koło
Emasa, który specjalnie oddalał się od rodzeństwa jak Ava z Toboe. W
czasie pełni Wariz, Wirez, Fly, Toboe i Elvea spali, ale Ares, Halla,
Mo, Emas, Ava i Koro gapili się w księżyc. W jaskini było już trochę
tłoczno i pewnego dnia ku smutkowi Aresa, Halli i swojego rodzeństwa Ava
opuściła jaskinię żegnając ich czule. Obiecała, że będzie ich odwiedzać
dość często i, że postara się zamieszkać jak najbliżej domu. I
odwiedzała ich codziennie ku radości swoich rodziców i rodzeństwa. Z
czasem jej wizyty stały się trochę rzadsze, ale nadal dotrzymywała
złożonej przez siebie obietnicy. Zamieszkała niedaleko strumienia tuż
przy Wzgórzu Kretów. Nazywało się tak przez wszystkie Krety i ich
kretowiska leżące tam. Całe wzgórze wyglądało na obsypane piegami jakby
się patrzyło na nie z góry. Niedługo po Avie i Toboe z jaskini rodziców
wyprowadził się Emas z Elveą. Pożegnali się i obiecali, że będą ich
odwiedzać. Tak też się działo. W jaskini pozostał już tylko Koro i Mo.
Ta jednak po kilku miesiącach spędzonych samotnie również tak jak
uprzednio Emas z Ava zaczęła znikać. Koro przeraził się, że on zostanie
ostatni bez partnerki, więc postanowił znaleźć takową w lesie. Nie
musiał długo szukać, bo wilczyca pojawiła się jak na zawołanie, a on
zakochał się w niej na zabój. W końcu i on przyprowadził ją do jaskini:
-
Hej mamo, tato i Mo chcę wam kogoś przedstawić. To Nea moja
przyjaciółka. Może z nami jakiś czas pomieszkać? – Oczywiście wszyscy
się zgodzili. Wilczyca była brązowo biała i jak trafnie zauważyła Mo
miała złote oczy, z, których biło radosne światło i tliły się w nich
żółte, wesołe iskierki. Pewnego dnia do jaskini wszedł nieśmiało brązowo
czarny wilk. Miał ciemne i jasne pasma brązowego futra, a czarne
pokrywało końce łap, ogon, plecy i kawałek głowy. Patrzył na wszystkich
trochę wystraszony. Mo weszła za nim:
-
Cześć to Fenal jest okropnie nieśmiały. – Wilk wlepiał wzrok w ziemię
jakby była szczytem jego zainteresowania. – Jest wilkiem Ziemi, ale
odszedł od watahy. – Mo uśmiechnęła się, a reszta rodziny podeszła, aby
uścisnąć mu łapę. Wilk na nikogo nie spojrzał, bo był przerażony
perspektywą spojrzenia komuś nieznajomemu w oczy. Ares zaskoczony
uśmiechnął się do niego, ale wtedy wilk spłonął rumieńcem. Nie spał z
nimi w jednej jaskini. Jadał tylko z Mo na dodatek ukryty w krzakach. Mo
była nim zachwycona. Po kolejnym miesiącu nastała wiosna. Słońce
zaczęło mocniej grzać, śnieg topił się, a kwiaty zaczęły wyrastać z pod
ziemi. Pod łapami Mo szybko postawała cała łąka. Była bardzo szczęśliwa.
Koro również, ale on nie panował nad ziemią. Tak minęło kilka naprawdę
cudownych tygodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz