Historia Krwawych Wilków.

Ostateczna Bitwa z Krwawym Wilkiem

         Mijały dnie. Za dniami tygodnie. Za tygodniami miesiące, a za miesiącami lata. Ares miał już 19 lat. Jego szare futro zaczęło robić się bardziej siwe. Po prostu się starzał i nikt nie mógł go za to winić. Ku jego zdumieniu Wirez, Wariz i Fly nie starzeli się wyglądali tak jak wcześniej. Pewnej nocy odmłodzili wszystkich. Wyglądali jakby mięli z powrotem po pięć lat. Reva i Emas byli od dawna parą i wkrótce mięli doczekać się szczeniąt, ale woleli poczekać do Bitwy z Krwawym Wilkiem, która wydarzyć się miała już niedługo. Otrzymali wezwanie od Eskulapa, więc wyruszyli do niego. Zastali go w ponurym nastroju. Spojrzał na nich wzrokiem pełnym smutku. Po chwili dowiedzieli się, co było jego powodem:
- Moja matka nie żyje. Ojciec też. Zostali zabici przez Kreweka. – Oznajmił cicho. Wszyscy spojrzeli na niego współczująco. Merena i Wallioum byli świetnymi Alfami i przyjaciółmi. – To oznacza, że mamy mniej sprzymierzeńców podczas wojny. O wiele mniej, bo Wataha Wojny odeszła do Kreweka.
- CO?! – Zawołali. Tylko Pero się niczym nie przejął i, po chwili oznajmił donośnym głosem.
- Mamy ich więcej. Mogę zwerbować wszystkie Koty Demony i nie tylko. Wszystkie klany kotów. Tygrysy, gepardy, pantery wszystkie. – Wilki spojrzał na niego z nadzieją, a Eskulap zaczął się zastanawiać.
- Naprawdę? To świetnie! Watahy Ognia, Powietrza i Nocy zawsze chętnie będą służyć nam pomocą. Oraz twój przyjaciel Tymon. – Spojrzał na Aresa uśmiechając się do niego. – Idealnie. Czy ty Ares mógłbyś już jutro zacząć szkolenie razem z Alfami reszty Watah?
- Oczywiście. – Odpowiedział Ares. Wkrótce miały być jego 20 urodziny, a on wcale na tyle nie wyglądał. Wiedział, że Wirez, Wariz i Fly przedłużyli mu Halli, Emasowi, Revie, Pero i Rae życie. Wyglądali jak pięciolatki, mięli taką krzepę i tak się czuli. Obudził się kolejnego dnia rano. Wszystkie Watahy przybyły w nocy. Widział mnóstwo wilków Ognia, Powietrza i Nocy. Zobaczył też wiele różnokolorowych kotów. Zrozumiał, że to rodzina Pera. Koty szczerzyły zęby do każdego napotkanego wilka na drodze. Większość uważała to za zły znak, ale Pero wytłumaczył im, że wszystkie Koty Demony tak się witają z nieznajomymi. Nawet, jeśli nieznajomy chce je zabić. Uśmiechy zawsze wyglądały potwornie. Ares zaraz zaczął lekcje. Rano bieganie z Wilkami Nocy. Przed południem walka bez czarów z Wilkami Ognia. Po południu Walka w powietrzu z Wilkami Powietrza, a wieczorem zasłużony odpoczynek. Tak wyglądał jego pierwszy dzień. Dostał dokładny rozkład, na którym wszystko miał napisane, co i jak.
Rano
Przedpołudnie
Południe
Wieczór
Bieganie z Wilkami Nocy
Walka bez czarów z Wilkami Ognia
Walka w Powietrzu z Wilkami Powietrza
Odpoczynek
Walka z magią z Wilkami Ognia
Walka bez magii z Wilkami Powietrza
Walka z magią z Wilkami Nocy
Ćwiczenie Ściany Ognia
Bieganie w Wilkami Nocy
Walka w Powietrzu z Wilkami Powietrza
Walka bez magii z Wilkami Ognia
Ćwiczenie Ściany Ognia
Tak mniej więcej wyglądał rozkład dnia Aresa. Wilk miał tylko jeden wieczór wolny. Nocą o wiele lepiej było widać jak wysoko płonie dany wilk. Ustawiono ich w rzędzie. Ares stał między jakimś młodym podekscytowanym wilkiem, a starszym wilkiem z blizną na paszczy i bez ucha. Halla biegała razem z Wilkami Nocy. Ona miała też zajęcia z Parą Alfa Watahy Wilków Nocy. Wieczorem padał zmęczony na ziemię w jaskini i zasypiał. Po tygodniu zaczęły napływać różne Wielkie Koty oraz te małe. Wszystkie władały jakąś mocą. Gepardy biegały tak szybko, że Ares mógłby się z nimi ścigać. Tygrysy walczyły potężniej od jakiegokolwiek wilka. Tylko z Aresem, Warizem i Wirezem przegrywały. Pantery znikały i pojawiały się nagle w całkowicie innym miejscu. Reszta też miała bardzo interesujące magie. Ares dowiedział się, że istnieje 15 magii kotów. Pero pokazał mu listę:
1.     Koty Demony
2.     Koty Zimy
3.     Koty Wiosny
4.     Koty Lata
5.     Koty Jesieni
6.     Koty Piekieł
7.     Koty Wodne
8.     Koty Ziemi
9.     Koty Ognia
10. Koty Powietrza
11. Koty Gepardy
12. Koty Tygrysy
13. Koty Pantery
14. Koty Szablozębne
15. Koty Nieba
Zdziwił się bardzo widząc tę listę, ale nic nie powiedział. Halla miała wiele roboty, ale to nic w porównaniu z Bliźniakami. Byli posłańcami i Szpiegami. Biegali w kółko. Śledzili Krwawego Wilka. Klonowali się razem z Fly. Ćwiczyli swoje umiejętności. Całymi dniami nie było ich w jaskini i około 1 w nocy wracali. Fly również miała pełne łapy roboty. Emasa i Revy również nie było całymi dniami w jaskini, bo chodzili na szkolenia. Do Biegania przyłączały się Gepardy. Rozkazał im tak Eskulap. Wszystkie Wilki Legendarne były bardzo zabiegane. Raity nie było prawie widać. Derio latał w kółko tak jak Bliźniacy, a Eskulap musiał przyjmować wszystkie skargi. Rozplanowywać wszystko i ogólnie pracował najciężej ze wszystkich nie licząc Bliźniaków i Aresa, który biegał z jednej lekcji na drugą. Pod koniec tygodnia wszyscy byli wyczerpani, ale nadal dzielnie uczestniczyli na lekcjach. Ares trochę przysypiał na biegach, ale szybko się ożywił, gdy Gepardy powiedziały, że go udrapią w oko. Podczas walki musiał być przytomny, ale marnie mu to wychodziło. Poprzedniej nocy była pełnia, ale Eskulap powiedział, że nie mogą stracić ani jednego dnia. Ares był, więc okropnie zmęczony. Wojna z Krwawym Wilkiem zbliżała się nieuchronnie i Ares wiedział, że nie uchroni się przed przeznaczeniem. Kto jednak wygra. On czy Krwawy Wilk, który ma pod swoim panowaniem 3 watahy. Minął miesiąc. Ares nadal utrzymywał swój tryb życia. Było ciężko, ale udało im się do samego dnia starcia. Wszyscy byli wypoczęci, bo Eskulap zarządził dzień wolnego, podczas, którego Ares wyspał się jak nigdy. Szli jednak dzielnie i dumnie. Eskulap i Wilki Ognia razem z Aresem prowadzili. Niedługo dotarli na Łąkę Przeznaczenia. Ares, gdy usłyszał nazwę poczuł się trochę ironicznie. Tam miał wypełnić swoje Przeznaczenie. Na Łące Przeznaczenia. Wilki o czerwonych ślepiach stały tam już. Było ciemno, bo trwała noc, co dawało Wilkom Nocy przewagę. Tego Krwawy Wilk nie przewidział, ale kiedy rozpoczęła się wojna jego armia okazała się trochę silniejsza i wilki Eskulapa padały trupem. Ares walczył zaciekle z każdym wilkiem. Koty raz po raz zmieniały się w Demony. Walka wyglądała strasznie. Nad ranem na ziemi leżało mnóstwo trupów, ale Krewek i Eskulap zarządzili odpoczynek. Z grobowymi minami udali się spać. Obudzili się w nocy i ponownie ruszyli na Łąkę Przeznaczenia. Walka robiła się jeszcze bardziej krwawa i zacieklejsza. Ares nadal nie mógł dojść do Kreweka, więc dał sobie spokój i walczył z całą resztą nadrabiając straty. Nagle zobaczył coś, co prawie sprawiło, że wybuchł. Emas walczył z jednym wilkiem. Nagle otoczyła go piątka innych. Energia, która od niego wybuchła odepchnęła i zabiła kilka wilków w najbliższym otoczeniu. Podbiegł do syna i zagryzł cztery wilki. Emas zabił piątego. Zaraz ponownie rzucił się w wir walki. Ares również. Zabił dwójkę wilków za jednym zamachem. Czerwone ślepia jarzyły się w ciemności i nagle ku strachowi kotów padł jeden z nich. Pierwszy. Kot Wiosny. Po chwili walka przyjęła jeszcze bardziej krwawy obrót. Każde zadrapanie od kota kończyło się śmiercią. Każde ugryzienie od wilka Mroku zabijało. Małe dotknięcie Aresa również, bo wilk zaczął się palić pokazując, na, co naprawdę go stać. Piątka wilków upadła pod jego ciężarem, kiedy zwalił się na nich i szybko pozabijał. Wszyscy jeszcze walczyli. Nagle Ares zobaczył padającego Tymona. Walczył z Sesanią, która miała już czerwone ślepia. Ares musiał pomścić przyjaciela. Skoczył na wilczycę i zabił ją. Nawet się nie zorientowała, kto ją złapał za szyję i zabił. Nagle niebo przyćmiła Czarne cienie smoków. Dokładniej piątki smoków. Były ogromne i szanse na zwycięstwo armii Eskulapa jeszcze bardziej zmalały. Smoki były ogromne mierzyły około 20 metrów wysokości i 5 szerokości. Zabijały jednym machnięciem łapy. Ares zobaczył Pera skaczącego na jednego z nich i zadającego bolesne, nieuleczalne rany. Reszta Demonów zorientowała się, o, co chodzi i zajęły się smokami. Wilki również skakały na smoki, ale mniej efektywnie. Gdy pierwszy padł rozległy się okrzyki radości. Halla atakowała szybko i zabijała w przeciągu minuty. Wariz i Wirez sterowali umysłami i atakowali wrogami wrogów. Szybko jednak przestali, kiedy rzucił się na nich jakiś wilk. Ares w końcu znalazł Kreweka. Ten skoczył na niego. Wilk zrobił jednak unik i sam skoczył na Krwawego Wilka. Wszyscy na chwilę zamarli, co skwapliwie wykorzystały koty i smoki. Zapomnieli na chwilę, co mięli robić i walka ponownie się rozpoczęła. Ares i Krewek zadawali sobie bolesne ciosy i rany. W końcu Ares skoczył i uczepił się jego szyi. Ugryzł jednak za słabo, bo Krewek zrzucił go i z wściekłością skoczył na niego. Ares przygnieciony do ziemi starał się jakoś uwolnić i jednocześnie zadać wiele ran. W końcu wstał na własne łapy. Z Kreweka wypłynęła Czarna energia, która oplotła Aresa i prawie zgniotła. Wilk padł ledwo żywy na ziemię. Krwawy Wilk podszedł do niego i natychmiast odskoczył jak oparzony. Rodzice Aresa jakby się obudzili z transu. Z chmur wypłynęła biała energia i wnikła w wilka. Ares odzyskał wszystkie siły i nic już go nie bolało. Właśnie z niego wypłynęła biała energia i oplotła Kreweka. Wilk stracił nad sobą panowanie. Zaczął skamleć i starał się uciec. Na nic to było. Po chwili padł wyczerpany. Ares podszedł do niego. Położył swoją łapę na nim i nagle Krewek zerwał się z ziemi resztkami sił i ugryzł Aresa w łapę. Wilk ryknął z bólu i przygniótł Krwawego Wilka do ziemi. Łapa piekła go niemiłosiernie. Postanowił wykonać to, do czego zmierzał całe swoje życie. Złapał go za szyję i przegryzł tętnicę. Natychmiast puścił i patrzył w zdumieniu jak Czarna energia formuje się w ducha Kreweka. Wokół niego rozległo się skamlenie i okrzyki radości. To był koniec panowania Krwawego Wilka. Koniec życia w nienawiści. Wilki Mroku rozpierzchły się po świecie. Nie było już Watahy Ziemi, Wody i Wojny. Pozostały 3. Nocy, Powietrza i Ognia. Wilków Legendarnych pozostało 2. Ares i Derio. Eskulap i Raita walczyli dzielnie, ale niestety polegli. Ares był przemęczony. Mimo to złapał i zabił kilka ostatnich Wilków Mroku. Potem padł wyczerpany na trawę. Obudził się całkowicie gdzie indziej. W jaskini Eskulapa. Zapomniał o czymś. Eskulap zapisał mu swój tron. Derio o tym dobrze wiedział. Pokazał mu testament Eskulapa:
Ja Eskulap. Alfa Wilków Legendarnych zapisuję wybrańcowi Aresowi swój tron i wszystkie związane z tym przywileje. Alfom poszczególnych Watah Ognia, Nocy i Powietrza. Zapisuję moje ziemie. W tym „Krucze urwisko” dla Wilków Powietrza, „Polanę Piekieł” dla Wilków Ognia i „Księżycowe Jezioro” dla Wilków Nocy. Derio pragnę zapisać Moją jaskinię na „Wzgórzu Zaklęć”. Raita wiem, że umarła, ale nic na to nie poradzę. Tymon również. Nie mam, komu zapisać Jeziora Dusz, ale mam nadzieję, że Ares użyje go w dobrych celach.
 Tak brzmiały ostatnie słowa napisane przez Eskulapa. Ares wzruszył się i postanowił urządzić pogrzeb wszystkich umarłych wilków. Jakiś anonimowy rzeźbiarz wyrzeźbił posągi: Eskulapa, Raity i Tymona. Tymona, jako, że był on jedynym Wilkiem Wody walczącym razem z nimi. Ares stworzył wiele wieńców. Tak, aby każdy mógł położyć, chociaż jeden na grobie swoich bliskich. Derio również je stworzył. Było ich blisko 200. Wilki Ognia stworzyły świeczki i zapalały je na grobach bliskich. Ares spoglądał długo na Posąg Eskulapa. Stał tam dumnie ze wzrokiem wlepionym przed siebie. Wszystko było idealnie wyrzeźbione. Raity posąg płynął pod wodą. Miał otwarte oczy i uśmiechał się. Trzy ogony płynęły za nim. Na końcu Tymon. Siedział na skale. Uśmiechał się do wszystkich. Nawet tatuaż miał idealnie wyrzeźbiony. Reva, Fly i Halla płakały już od jakiegoś czasu. Emas, Ares, Wariz i Wirez nie, ale byli smutni i ponurzy. Rae stał się jakiś przygnębiony i tylko Pero, jako, że był Demonem nie przejmował się niczym. Śmierć nie była dla niego straszna. Mówił, że ci, którzy płaczą okazują to, że są słabi. Halla, Fly i Reva zmierzyły go wtedy chłodnym wzrokiem, ale on nawet nie mrugnął tylko zniknął. Wszyscy wrócili z Pogrzebu i ruszyli w kierunku jaskiń. Wariz, Wirez, Fly, Rae i Pero zajęli jaskinię tuż obok Jaskini Eskulapa, która należała już do Aresa. Wszedł do niej i zobaczył pusty tron zwykle zajmowany przez Eskulapa. Pogrzeb na Cmentarzu Bohaterów był tak smutny, że nie mogli znieść tam ani chwili dłużej. Wilki świętowały jednak zaraz po nim. Śmierć Kreweka była tym, czego od dawna sobie życzyli wszyscy. Nawet jego sługusi. Ares położył się na trawie przed jaskinią. Wreszcie zdobył to, czego pragnął. Spokój. Nic nie mogło mu przeszkodzić. Ruszył razem z Hallą wolnym krokiem na jakąś łąkę. Tam oboje zasnęli wtuleni w siebie. Na tym kończy się Historia Aresa. 
Roz. 21
Demon

         Ares miał już 15 lat. Wojna z Krwawym Wilkiem zbliżała się nieuchronnie i chociaż jeszcze 5 lat do niej to i tak w jego sercu zaczął rosnąć niepokój.  Halla, Wariz, Wirez, Fly, Emas, Reva, Pero i Rae jeszcze się tym tak nie przejmowali, ale to nie oni mięli walczyć z Krewekiem. Ku zdziwieniu wszystkich Rae i Pero okazali się, aż zbytnio normalni. Oczywiście pod względem ich dobroci. Rae stał się ich szpiegiem i sprzymierzeńcem. Pero również, ale zdążyli poznać jego złośliwą naturę. Mały Demon wyglądał niepozornie, ale potrafił skrzywdzić. Jego rany były nieuleczalne. Na własnej skórze przekonał się tego Emas, kiedy przypadkowo na niego wpadł i nadepnął mu na łapkę. Pero udało się jednak uleczyć tę ranę. Tylko on mógł to zrobić. Emas i Reva nadal nie wyznali swoich uczuć. Chociaż Halla sumiennie namawiała tą dwójkę bez wiedzy drugiej strony. Mówiła Emasowi, aby wyznał swoje uczucia bez wiedzy Revy prościej mówiąc. Wilczyca często spoglądała na niego ukradkiem, a kiedy przypadkowo ich spojrzenia się spotkały, aż się zarumienili. Reva cały czas myślała, że on nie jest nią zainteresowany. Emas natomiast uważał, że ona nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. Oboje mięli zawiedzione miny, ale nic nie mówili. Nie odzywali się do siebie w ogóle nic. W czasie pełni Emas specjalnie nie zasypiał, aby patrzeć na Revę. Gdy podczas jednej stało się coś szczególnie dziwnego. Emas poczuł dziwne mrowienie w brzuchu, a Reva to samo. Trzask gałązki i Emas zdradził swoją kryjówkę. Podszedł do niej ostrożnie. Wadera uśmiechała się figlarnie. Emas odwzajemnił uśmiech. Byli we wzroście sobie równi. Revę wywyższały tylko ogromne uszy. Emasowi spodobały się. Reva położyła głowę na łapach nadal się uśmiechając i przy okazji rumieniąc. Emas zrobił się czerwony jak piwonia, ale szybko odszedł do jaskini. Nie moli uwierzyć własnym uszom, gdy przyszli do nich Merena i Wallioum. Para Alfa Watahy Wojny. Musieli porozmawiać na osobności z Aresem. Dowiedział się wtedy czegoś strasznego:
- Witaj Ares możemy z tobą porozmawiać? – Zapytał Wallioum.
- Witajcie. Oczywiście. – Odpowiedział Wilk i podreptał za nimi. Gdy zniknęli w chaszczach Merena zaczęła.
- Musimy ci coś powiedzieć. No, więc… – Urwała.  
- Ares Eskulap to nasz syn, a z tego wynika, że… – Powiedział Wallioum, ale Ares szybko zrozumiał. Bratem Eskulapa był Krewek, więc i on był synem Walliouma i Mereny. Wytrzeszczył na nich oczy, ale ich już nie było. Jakby rozpłynęli się w powietrzu. Ares wrócił szybko do jaskini. Wszyscy go obskoczyli, bo każdy chciał wiedzieć, co mu powiedzieli Wallioum i Merena. Po chwili opowiedział im o tym. Wszyscy zrobili wytrzeszcz oczu.
-, Ale… on nie… – Wyjąkał Wirez.
-, Jakim cudem… oni… i… i… – Jąkała, Fly.
- Przecież to… – Zamarł Emas z przerażeniem na twarzy. Z pomiędzy drzew wyłoniła się piątka wilków o czerwonych ślepiach błyszczących jaskrawo. Ares natychmiast się obrócił i zjeżył futro na plecach. Wirez, Wariz i Emas zrobili to samo. Fly, Halla i Reva weszły szybko do jaskini. Obserwowały wszystko z ukrycia. Pierwszy wilk o czerwonych ślepiach skoczył niespodziewanie na Aresa. Wilk zrobił jednak szybki unik i po chwili zaatakował go. Wirez i Wariz już zajęli się pozostałą dwójką czyszcząc im pamięć. Emas natomiast zajął się dwoma ostatnimi. W ostatniej chwili Ares odepchnął syna przed śmiercionośnym ciosem. Wilk skoczył na jednego z nich. Dwójka bez pamięci leżała nieprzytomna na ziemi. Ares zabił dwa wilki, a Emas właśnie powalił ostatniego z nich. Przygniótł go do ziemi i zabił. Ares, Wirez i Wariz spojrzeli na niego z dumą. Nareszcie nauczył się zabijać bez litości inne wilki. Wszystkie wadery podeszły do swoich wilków i wtuliły się w nich z wyjątkiem Revy. Położyła się na skale i czekała. Wyglądała naprawdę imponująco. Jej futro błyszczało w świetle zachodzącego słońca, a oczy zdawały się przenikać przez wszystkie warstwy. Emas stał w krzakach z rozdziawioną paszczą, gdy nagle zaskoczył go Pero. Kot wskoczył na jego plecy i przyglądał się miejscu, w które patrzył:
- Podoba ci się? – Zapytał cicho.
- No tak. Nie wiem jak jej to powiedzieć. – Odpowiedział Emas równie cicho.
- Musisz zebrać w sobie odwagę. Ja też nie mogłem się zebrać i zapytać jednej, aż było za późno. – Oznajmił Szpetem kot i rozpłynął się w powietrzu zostawiając na chwilę swoje wielkie fioletowe oczy. Emas rozmyślał chwilę nad słowami kota. Szybko udał się do jaskini. Gdy wszedł do niej zastał tylko Wireza śpiącego na ziemi. Wariz i Fly nadal kryli się w krzakach. Halla, Ares i Reva oczekiwali na pełnię. Wkrótce Rae, Pero, Wariz i Fly zmaterializowali się w jaskini. Emas udał, że śpi, ale kot wpatrywał się w niego świecącymi, fioletowymi oczyma. Rae ułożył się w kącie. Pero położył się na jego plecach jak zawsze. Po chwili wszyscy spali łącznie z Emasem. Ares wpatrywał się w księżyc jak zawsze. Wszystko było w porządku. Na razie. Był pewny, że Krwawy Wilk planuje i knuje. Rae i Pero świetnie się spisywali podsłuchując najważniejsze i najtajniejsze rozmowy Krwawego Wilka, przez, co byli na bieżąco z rozwojem wydarzeń. Znali wszystkie sztuczki, którymi się posłuży podczas ostatecznej Wojny z Aresem. Wszyscy w duchu trochę się denerwowali, ale nie chcieli się do tego przyznać. Rano, gdy wszyscy wstali Ares, Halla i Reva ruszyli do jaskini. Ares z Hallą położyli się obok siebie, a Reva w kącie. Położyła uszy po sobie i owinęła się ogonem. Wirez i Emas ruszyli na polowanie, a Wariz i Fly ponownie gdzieś zniknęli. Zakradli się do niewielkiego stadka łosi. Szybko Emas wypatrzył najsłabszą i najokazalszą sztukę. Obmyślili strategię i zaczęli się skradać ku ofierze. Stado pasło się w najlepsze nie wiedząc, że w krzakach skradają się dwa drapieżniki. W końcu Emas dał znak Wirezowi i oboje skoczyli z zaskoczenia na łosia. Szybko padł. Stadko uciekło dość szybko, a łoś padł. Oboje zaciągnęli go do jaskini. Ares siedział przed nią i czekał. Halla i Reva rozmawiały o czymś szybko. Rae siedział w cieniu drzewa, a Pero stał na tym drzewie i najwyraźniej skradał się do grubego wróbla. Usłyszeli głośne ćwierkanie, ale ptaszek zdążył odlecieć. Kot szybko zapomniał o wróblu, kiedy zobaczył łosia. Wszyscy poszli jeść. Po chwili zostały same kości. Pero sprawił, że zniknęły i wszyscy ruszyli na odpoczynek po jedzeniu. Pero zasnął na drzewie z łapką zwisającą z gałęzi. Halla znalazła sobie inne drzewo i razem z Aresem spała na nim. Reva ułożyła się w cieniu. Emas trochę dalej w lesie, a Wirez wszedł do jaskini. Rae zniknął. Najwyraźniej poszedł na przeszpiegi. Obudzili się rozrywani okropnym bólem. Każdy z nich miał kilkanaście ran na ciele. Nie byli tam gdzie zasnęli. Wszyscy byli przykuci łańcuchami do ziemi. Za łapy i szyję. Tylko Pera nie było. Rae też zniknął. Pilnowały ich dwa wilki o szarej sierści i czerwonych ślepiach. Wirez i Wariz znali jednak sposób, aby się uwolnić. Zawładnęli nad strażnikami i kazali siebie i resztę uwolnić. Gdy zaczęli budzić się z transu Ares skoczył na nich i zabił. Nagle w celi pojawił się Pero. Kot miał wystraszone oczy i spoglądał na nich z żałosną miną. Zauważyli, że również jest podrapany i pogryziony. Szybko skoczył na okno. Rozbił szybę jedną łapą. I nagle coś zaczęło się w nim zmieniać. Zrobił się czarny. Jego fioletowe oczy straciły źrenice. Powiększył się kilkakrotnie. Był wzrostu Aresa i nagle do pomieszczenia wpadł Krwawy Wilk w otoczeniu swoich sługusów. Kot spojrzał na niego. Wszyscy trochę się cofnęli i nagle Pero skoczył na sługi Kreweka. Ten natomiast wycofał się z celi i zatrzasnął za sobą drzwi. Kot zabił ich szybko tworząc nieuleczalne rany. Potem skoczył na okno i zniszczył je całkowicie. Wszyscy szybko wyszli przez nie i puścili się biegiem do domu. Pero zaczął się trząść i wrócił do normalnych rozmiarów. Obok niego zmaterializował się Rae. Wciągnął nieprzytomnego kota na siebie i rozpłynął się w powietrzu. Ares z Hallą biegli swoim tempem. W tyle zostali Emas i Reva. Po chwili oboje lecieli. Fly, Wirez i Wariz przybrali postacie orłów. Ares zmienił się w jastrzębia złapał Hallę i polecieli. Pomógł mu Wirez i wszyscy upadli na trawę przed ich jaskinią. Weszli do niej szybko, ale nikt nie spał. Nagle obok nich pojawił się Pero i Rae. Wilk ściągnął kota ze swoich pleców i ułożył na ziemi. Użył jakichś czarów, bo po chwili kot przeciągnął się i wstał. Spojrzał po wszystkich zdziwiony. Najwyraźniej dla niego była to normalka:
- Pero użyłeś za dużo. – Skarcił go Rae.
- Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać. – Uśmiechnął się kot. Widok min Aresa, Halli, Wireza, Wariza, Fly, Revy i Emasa wprawił go w wesoły nastrój. Wszyscy ułożyli się do snu i zasnęli niespokojnie. Pero siedział na straży. Był pełen energii. Przed godziną użył jednego z najpotężniejszych czarów Kotów Demonów. Zmienił się w prawdziwego Demona. Dlatego niespodziewanie zasnął, gdy stał się normalny, ale użył zbyt dużej dawki czaru. Było to zbyt przyjemne. Tylko jedne z silniejszych kotów mogły się temu oprzeć. Czynienie zła dla tych kotów było jak pożywiający nektar. Z błogim uśmiechem na twarzy ułożył się wygodnie przed jaskinią. Minęło spokojnie 10 miesięcy. Kończyła się już zima. Ares miał 16 lat. Emas nadal zbierał w sobie odwagę. Wariz i Fly ponownie zaczęli znikać na całe dnie. Wirez leżał spokojnie nie przejmując się niczym. Pero siedział całymi dniami na drzewie. Rae znikał gdzieś i wracał wieczorami. Halla i Ares nadal czekali na pełnie razem z Revą, która przywykła do tego. Ona również nie wyznała swoich uczuć Emasowi. Z dnia na dzień robiło się coraz dziwniej. Fly z Warizem wracali wystraszeni wcześniej niż zwykle i nic nigdy nie mówili w obawie, że to coś ich zaatakuje. Wirez stał się ponury i zaczął znikać. Rae nie wychodził z jaskini, a Pero, jako jedyny został sobą. Ares i Halla do nikogo się nie odzywali. Emas i Reva byli jacyś zdenerwowani, a nikt nie wiedział, dlaczego. Pewnego dnia ku zdumieniu wszystkich Ares zaczął rozmowę:
- Tak dłużej nie można. – Odpowiedziała mu głucha cisza i chrząknięcie Pero. Kot właśnie się czymś zadławił. Po chwili z jego pyszczka wyleciał wielki kłaczek. Wszyscy spojrzeli na niego z niesmakiem. Szybko wyrzucił kłaka z jaskini i wrócił do nich.
- Zgadzam się z Aresem. Całymi dniami grobowa cisza. – Oznajmił ponurym głosem, który do niego całkowicie nie pasował.
-, Dlaczego wszyscy się tacy stali? – Zapytał Ares. – W tym ja?
- Obserwowałem was przez ostatnie kilka tygodni. Wy dwoje – wskazał łapką Wariza i Fly – wracacie z tych swoich pogaduszek przerażeni. Ty – wskazał Wireza – znikasz gdzieś na całe dnie. Emas i Reva są jacyś zdenerwowani, a Ares, Halla i Rae jakby to ująć… całkowicie się wyłączyliście. – Zakończył.
- Wiem. Co tak na nas wpłynęło?
- Myślę, że to strach u Wariza i Fly. Ty, Halla i Rae nie macie porozumienia ze swoimi rodzicami. Wirez najwyraźniej znalazł coś ciekawego. Emas i Reva mają pewien problem nie do rozwiązania. – Wszyscy spojrzeli na niego zdumieni. Odczuwali właśnie to i właśnie to się stało.
- Skąd to wiesz? – Zapytała cicho Reva.
- Skąd to wiem? Śledzę was całymi dniami i uwierzcie mi wiem wszystko, co się stało, ale wolę tego nie ujawniać, bo możecie się na mnie obrazić. – Odpowiedział Pero.
- Śledziłeś nas? – Zapytał rozdrażniony Emas.
- Owszem. – Odpowiedział kot patrząc na niego chłodno.
-, Po co? – Zapytał Wirez najwyraźniej wściekły.
- Nie miałem nic do roboty, więc, co robi Kot Demon jak mu się nudzi? Śledzi, Szpieguje, knuje i czyni zło. – Odpowiedział najspokojniej w świecie Pero. Te słowa dały im wiele do myślenia. Na chwilę zapanowała cisza, którą przerwała Fly.
- Ja i Wariz możemy wam powiedzieć, co się stało. – Wariz spojrzał na nią uśmiechając się niemrawo.
- Słuchamy. – Oznajmił Pero zaintrygowany.
- Spotkaliśmy wilka. Wilka wróżbitę. Ten był jednak inny. Nie przepowiadał tak jak to czynili inny. On miał księgę…, w, której wszystko było zapisane.
- To nie była zwykła książka. Zionęło od niej magią. Każdego dnia dowiadywaliśmy się czegoś straszniejszego. Wiemy, kto umrze, kto przeżyje. Wszystko. – Wszyscy spojrzeli na nich szczerze zdumieni, ale uwierzyli im.
- Ja też mogę wam to powiedzieć. – Oznajmił niespodziewanie Wirez.
- Mów. – Rozkazał Pero i sam zaczął słychać.
- Znalazłem… znalazłem Kwiat, ale nie taki zwykły. To złota róża. Ona… ona powiedziała, że może spełnić moje 3 życzenia. Jakiekolwiek. Chciałem, aby ździebło trawy, które trzymałem zamieniało wszystko w mięso oprócz mnie. Dotknąłem wiewiórki, a z tej żywcem zeskoczyła skóra. Zaczęła się wić w agonii. To było okropne. Wracałem codziennie do tej róży, ale jej nie dotykałem. – Wszyscy spoglądali na niego wystraszeni. Jednak uwierzyli.
- Ja też powiem. – Oznajmił Ares. – Ja z Hallą straciliśmy kontakt z rodzicami. Zazwyczaj kontaktowali się z nami w czasie pełni, ale ostatnio nic. Nawet, kiedy prosiliśmy. Nic. – Wszyscy patrzyli na nich z nieukrywanym współczuciem.
- Ja też tak miałem. Tylko, że moi rodzice nie odzywali się do mnie i nagle pojawili się przede mną, jako widma. Musiałem to przemyśleć. – Oznajmił wszyscy spoglądali na niego z niekłamanym zdumieniem z wyjątkiem Pera.
- Pozostała nam ta dwójka. – Pero wskazał łapą Emasa i Revę, którzy się zarumienili.
- Proszę ich oboje, żeby w końcu się odważyli, ale oni nic. Zbyt się boją odrzucenia. – Oznajmiła Halla, a Emas i Reva spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- Dajmy im trochę czasu. Wyjdźcie i wróćcie jak wszystko będzie w porządku i opowiecie nam, co się stało. – Rozkazał Pero, a oni posłusznie wyszli z jaskini. Gdy wrócili wszyscy zrozumieli, że stali się parą.
Roz. 20
Podstęp

         Ares miał już 14 lat. Za 6 lat miałarozpocząć się jego ostatnia walka z Krwawym Wilkiem. Nikt nie wiedział, ktowygra, ale większość twierdziła, że Ares. Stał się głównym punktem w wojnieprzeciw Mrokowi, który rozprzestrzenił się niebezpiecznie po świecie. Miałdzieci, żonę, przyjaciół. Jedyne, czego mu brakowało to spokoju, którego niemógł zaznać przez całe życie. Szukał go 14 lat. I tylko dwa lata na początkużycia nie licząc pierwszego roku wydawały się spokojne. Wydawały się nie byłytakie. Był popychadłem i nie liczył się zbytnio dla reszty rodzeństwa. Miałdwóch barci i dwie siostry, z których obie trochę go lubiły, ale nie chroniłyprzed braćmi, którzy się nad nim znęcali. Dopiero, kiedy prawie zabił jednego znich przestali mu dokuczać. Jego życie usłane różami nie było. W wieku 3 latwyruszył w świat, znalazł miłość i stracił ją. Potem 4 lata u ludzi, dręczonyprzez psy i bity batami. Wojna z Krwawym Wilkiem, który uprzednio nazywał się CzarnyWilk, co bardziej do niego pasowało. Potem zakochał się w Halli i razem z niąmiał szczeniaki, które dorosły i niedługo same będą je mieć. Pojawiła się drugawojna i jak szybko się zaczęła tak szybko się skończyła. Od tamtego czasu żyjerazem z Hallą, Wirezem, Warizem i Fly. Ich życie wiodłoby się dobrze, gdyby niepewien incydent z ich synem. Emasem. Krwawy Wilk omamił go rok wcześniej i odtamtego czasu syn nienawidzi ojca. Jego dziewczyna Elvea nie uwierzyła mu jednaki poinformowała o wszystkim rodzinę Emasa. W tym Aresa. Wszyscy byliprzerażeni. Halla zaczęła płakać. Elvea, jako, że Emas już nie był w niejzakochany opuściła ich i nigdy więcej nie pokazała im się na oczy. Od tamtegostrasznego wydarzenia minął rok. Ares wiedział, że nie może winić syna. ToKrwawy Wilk go omamił, a on nic nie mógł na to poradzić. Pewnego dnia postanowiłodzyskać syna. Wyruszył w podróż uprzednio żegnając się z Hallą, Warizem,Wirezem i Fly. Wędrował wiele dni. Noce przesypiał, aby być w pełni sił. Czułsię tak jak przed jedenastoma laty, kiedy po raz pierwszy wyruszył w świat.Wędrował jakiś tydzień. Gdy dotarł na terytorium Wilków Mroku zaczął iść bardzoostrożnie zważając na każdy ruch, szelest liści czy trzask gałązki. Las był bardzocichy, ale Ares czuł spojrzenia na karku. W ostatniej chwili podskoczył i wbiłsię w powietrze, kiedy nagle skoczył na niego jakiś szary wilk o czerwonychślepiach. Wyskoczyły wszystkie i skoczyły na niego, który nadal unosił się wpowietrzu. Zwaliły go na ziemię i przygniotły do niej. Przybył Krwawy Wilk wtowarzystwie Emasa. Na początku nie wiedzieli, co jest pod stosem wilków, alesię dowiedzieli, kiedy Ares wybuchł złością. Wilki odleciały od niego wpadającna drzewa, kamienie i krzaki. Gdy zobaczył syna już chciał do niego doskoczyć,ale młodzik warknął ostrzegawczo i zjeżył sierść. Ares stanął zmieszany. Pochwili warknął do Krwawego Wilka:
- To sprawa między tobą, a mną.Mojego syna w to nie mieszaj. – Krwawy Wilk uśmiechnął się złośliwie.
- Emas stań obok i obserwuj jakzabijam twego ojca.
- Dobrzemój mistrzu. – Zgodził się Emas i przystanął z boku. Ares wściekł się na słowo„mistrzu”.
- Widzisz jak dobrze o wychowałem.O wiele lepiej niż ty.
-, Co mu nagadałeś? – Zapytał Ares.
-, Żezgwał***** jego matkę i tylko, dlatego się urodził. Poczuł ogromny wstręt dotaty i przyłączył się do mnie. – Ares wytrzeszczył na niego oczy jakby tenpowiedział, że zaraz z krzaków wyskoczy klaun. – No, co się tak gapisz?
         Ares otrząsnął się. Wściekłość buzowaław nim jak nigdy. Zaczął powstrzymywać ryk, ale nie wiele mu to dało. Wciągałpowietrze i wydmuchiwał tak, że wszyscy słyszeli. Opuścił głowę i patrzył naKrwawego Wilka tak wściekłym wzrokiem, że jego syn patrząc w te oczy cofnął siękawałek. Ares starał się opanować, ale marnie mu to wyszło, bo wbił pazury wziemię i zapłonął tak jak nigdy. Lepiej nawet, gdy tworzył razem z innymiwilkami Ścianę Ognia. Wszyscy cofnęli się nawet sam Krwawy Wilk. Ares nadalspoglądał na niego tym samym wściekłym wzrokiem. Co tam przepowiednia zabije gotu i teraz. Już miał skoczyć, kiedy Emas zagrodził mu drogę:
- NIE!!! – Wrzasnął.
- Odsuńsię, Emas!!! – Ryknął jeszcze głośniej. – Ciebie nie zabiję. – Obnażył kłymimowolnie i zjeżył futro. – Nie rozumiesz, że Krewek cię okłamał?
- Nigdzienie idę! To nie jest sprawa między wami tylko między tobą, a mną. – Wrzasnął iwzleciał w powietrze nim ktokolwiek zdołał go powstrzymać. Ares odbił sięłapami od ziemi i doleciał do Emasa. – Nie mogę zrozumieć, dlaczego tozrobiłeś?
-, Ale,co? – Zapytał Ares. – Możesz być pewny, że nie zrobiłem tego twojej matce.Jeżeli chcesz sam się jej zapytaj. Ona chyba wie najlepiej. – Warknął, a Emaszamyślił się na chwilę.
- Mistrz nigdy nie kłamie. –Oznajmi po chwili, co bardziej rozwścieczyło Aresa.
- To niejest twój mistrz. Wiesz, dlaczego Elvea cię opuściła? – Zapytał widząc, że Emasna chwilę się skrzywił. – Nie mogła tego znieść. W to, że uwierzyłeś Krewekowinie mogłem uwierzyć. Halla też nie. Płakała całymi dniami za tobą. Niewiedziała, że możesz stać się złym. Ja też nie. – Emas patrzył na niego krzywo.W jego głowie szalała burza.
-,Dlaczego, dlaczego to zrobiłeś? Po, co tu przyszedłeś? – Zapytał głośnymszeptem.
- Niemiałem innego wyboru. Stało się zbyt ponuro musiałem to zmienić. Jeżeli wrócębez ciebie nic już nie będzie takie same. Pamiętasz, kiedyś jak byłeś mały.Złapali cię i chcieli porwać, ale uratowałem cię. To, dlatego chcieli cięporwać. Żebyś stał się zły i powiedział im wszystko, co o mnie wiedziałeś.Jeżeli tu zostaniesz prędzej czy później Krewek cię zabije. Możliwe, że nawetjeden z jego sługusów. – Emas nadal nie był w pełni przekonany, ale Areszobaczył, że udało mu się przełamać lody i teraz zaczynał je stopniowo kruszyć.– Możesz o to zapytać matkę. Ja nawet z nią tego nigdy nie robiłem. Wypojawiliście się dzięki moim i jej rodzicom. Gdyby nie oni nie istniałbyś.
-,Dlaczego nie mam żadnej babci ani dziadka? – Zapytał, Emas.
- Zabiłich ten wilk, którego uważasz za mistrza. – Oznajmił Ares i zobaczył, że jegosyn skrzywił się mimowolnie.
-,Dlaczego nigdy nie próbowali porwać Kora?
-, Bo Koratrudniej by było przekonać. – Odpowiedział Ares.
-,Dlaczego? – Zapytał podejrzliwie Emas. Ares nie potrafił mu tego za bardzowytłumaczyć, ale podjął próbę.
-, Bo tyod małego byłeś strasznie rozgadany. Przy okazji psociłeś, ale rzadko. Koromówił znacznie mniej od ciebie. Wierzyłeś we wszystko, co ci wtedy ktośpowiedział. Pamiętasz dowcip Kora, w którym ty byłeś ofiarą. Jak ci powiedział,że jak wdepniesz w malinę to zmienisz się w nią? Od tamtego czasu jak ogniaunikałeś malin.
- Pamiętamto, aż za dobrze. Nie musisz mi przypominać. – Oznajmił chłodno wilk.
- Woliszzostać tutaj i być martwy czy wolisz wrócić do kochającej cię rodziny? –Zapytał w końcu Ares. Nie mógł znieść tego, że jego syn będzie żył z KrwawymWilkiem.
- Daj misię zastanowić. – Odpowiedział Emas. Zawiśli na chwilę w powietrzu. Emas miałbardzo zamyśloną minę. W końcu spojrzał na Aresa i uśmiechnął się. – Nie wiem.– Nagle ich uwagę przykuła biało zielona wilczyca lecąca w ich kierunku.Zatrzymała się przed nimi. Emas gapił się na nią oniemiały.
- WitajReva. – Przywitał ją Ares. Znał ją od roku.
- WitajAres. Cześć Emas. Co wy tu robicie? – Zapytała miała nienaturalnie wielkie uszyoraz długi ogon. Wygadała na nie więcej niż 4 lata, ale miała 10.
- E-e-eS-skąd m-mnie z-z-znasz? – Zapytał wstrząśnięty Emas.
- Ares mio tobie opowiadał. Podobno świetnie latasz. – Odpowiedziała mrugając do niego.To była część planu Aresa. Jeżeli jemu nie uda się przekonać Emasa musi zrobićto Reva. Już miała odlecieć, kiedy Emas ją zatrzymał.
- Gdzielecisz? – Zapytał drżącym głosem.
- Dojaskini Aresa. Halla mnie wezwała. – Odpowiedziała dusząc w sobie śmiech nawidok miny Emasa. – Ile masz lat?
- 5. –Odpowiedział wilk, co było szczerą prawdą. -, A ty?
- 10. –Oznajmiła. – Szkoda jesteś miły. Tylko, że pewnie zadajesz się z KrwawymWilkiem?
- Terazjuż nie. – Odpowiedział Emas rozmarzonym głosem nie spuszczając oczu z Revy. –Tato lecę z wami.
Aresuśmiechnął się do Revy Wilczyca mrugnęła do niego. Po chwili zrównała się zAresem, a Emas został trochę w tyle:
-,Dlaczego musiałam udawać taką starą? – Zapytała w rzeczywistości była w tymsamym wieku, co Emas, który podążał za nimi. – Bez urazy, ale dla mnie dziesięćlat to już trochę dużo.
- Rozumiemcię, ale to wyższa konieczność. Powiesz mu prawdę, kiedy wrócimy do jaskini.
- Dzięki.Nie mogłabym dłużej tego znieść. – Reszta podróży minęła w ciszy. Gdywylądowali Halla doskoczyła o syna i uścisnęła go tak mocno, że prawie połamałamu żebra. Wariz, Wirez i Fly również go uścisnęli.
- Dobrzecię widzieć Emas. – Powiedział na powitanie Wirez.
- Wreszciezmądrzałeś. – Oznajmił wesoło Wariz.
- CześćEmas dobrze, że wróciłeś. – Przywitała go Fly i uścisnęła. Wilk był w o wielelepszym nastroju niż był u Krwawego Wilka. Tego samego wieczoru wyszedł, abyporozmawiać z Matką na osobności. Ares wiedział o cym będą rozmawiać. Wyszliszybko z jaskini. Słyszeli tylko świerszcze w lesie. Wtedy Emas zapytał Halli:
- Mamo czyto prawda, że tato cię zgwa… zgwa… – Nie mógł wypowiedzieć tego słowa. Hallazorientowała się, o co chodzi i wytrzeszczyła oczy na syna.
- Nigdy. –Odpowiedziała zgodnie z prawdą. – My nawet tego nie robiliśmy przed waszymnarodzeniem.
- No to,jakim cudem istnieję? – Zapytał zdenerwowany Emas.
- Ty ireszta twojego rodzeństwa to dar od moich i jego rodziców. Wszystkie genypochodzą od niego. – Odpowiedziała Halla kładąc łapę na ramieniu syna. Emasuśmiechnął się niemrawo.
-, Dzięki,że mi to powiedziałaś. – Powiedział Emas i ruszył razem z Matką do jaskini. Niemógł jednak zasnąć. Jego głowę wciąż nawiedzał obraz Revy. Wadera spałazaledwie kilka metrów od niego. Nie spuszczał z niej oczu i uświadomił sobie,że się w niej zakochał. Ponure myśli kłębiły mu się w umyśle i zasnął dopieronad ranem. Kiedy wszyscy już wstali Ares jak codziennie razem z Wirezem ruszyłna polowanie. Wariz i Fly zniknęli jak zwykle w krzakach. Reva Położyła sięrazem z Hallą przed jaskinią i zaczęły rozmawiać. Reva oznajmiłaniespodziewanie:
- Podobami się Emas. – Halla uśmiechnęła się do niej.
- On się wtobie zakochał. Całą noc nie spuszczał cię z oczu i rano zasnął.
- Skąd towiesz? – Zapytała zdziwiona Reva.
- Wiem owszystkim, co wydarzyło się dzisiaj u nas w jaskini w nocy. Jestem wilczycąnocy. – Odpowiedziała najspokojniej w świecie wstając, bo Ares i Wirez wróciliz jeleniem. Reva szturchnęła Emasa, żeby się obudził. Wilk zarumienił się jakburaki widząc, kto go obudził. Ten kolor nie zniknął z jego twarzy podczasjedzenia.
- Emasmuszę ci coś powiedzieć. – Oznajmiła Reva, kiedy sprzątnęli kości i zostalisami. Wilk zarumienił się jeszcze bardziej i spojrzał na nią uśmiechając się.
- Słucham.– Powiedział Emas.
- Taknaprawdę ja też mam 5 lat. Ares kazał mi udawać, że mam 10. – Emasowi spadłkamień z serca.
- Aha. –Oznajmił wilk. – Wyglądasz zbyt młodo jak na 10 lat.
- Wiem.Wszyscy mi to mówią. – Powiedziała i uśmiechnęła się do niego zalotnie. Wilkodszedł do lasu tak szybko jak mu na to pozwalały jego łapy. Dopiero pod osłonądrzew odetchnął z ulgą i poszedł na spacer. W tym czasie Wariz i Fly wrócili dojaskini. Położyli się obok siebie przed nią. Fly oparła głowę o jego bark.Wirez patrzył na niego niechętnie, a Reva i Halla spoglądały na nichuśmiechnięte. Znowu zaczęły rozmawiać o Emasie. Okazało się, że tamtej nocymiała być pełnia. Ares i Halla leżeli obok siebie. Reva również spoglądała naksiężyc. Wyglądała pięknie, a Emas, aż jęknął, kiedy ją zobaczył. Oczywiście zzachwytu. Zbliżył się do niej nieśmiało, ale natychmiast cofnął. Zobaczył coś,co naprawdę go zdziwiło i przestraszyło. Reva również to zauważyła i cofnęłasię zrównując się z Emasem. Nagle pojawił się przed nimi szary wilk, a wyglądałoto tak jakby wyszedł zza jakiejś chmury, która go zasłaniała. Jego oczybłyszczały na żółto. Oboje wpatrywali się w niego ze strachem. Naglezmaterializował się obok niego kolorowy kot. Miał fioletowe skośne oczy, zielonkawyłebek i czerwone paski na całym ciele. Od głowy zielony ustępował powoliniebieskiemu. Przeciągnął się i spojrzał na nich świecącymi fioletowymi oczyma.Wilk podszedł do nich:
-Witajcie. – Rozbrzmiał w ich uszach ponury głos. – Jestem Rae, a to…
- Pero. –Przerwał mu kot. – Ja jestem Demonem on jest…
- Mrokiem.– Powiedział Rae. – Jak wy się zwiecie?
- JestemEmas. – Oznajmił wilk drżącym głosem.
-, A-a j-jaR-Reva.
- Muszęstwierdzić, że R-Reva to dziwne imię. – Powiedział Pero.
- Nie, jestem,Reva. – Poprawiła się wadera.
-Pracujesz dla Krwawego Wilka? – Zapytał podejrzliwie Emas. Ku ich zdziwieniuRae parsknął śmiechem.
- Tegostarego łoma? Ja? Śmieszny jesteś. – Powiedział Rae tłumiąc śmiech. Emasuśmiechnął się słysząc przezwisko łom. Reva również. – Możemy z wami jakiś czaspomieszkać?
- To niemnie się pytaj tylko mojego ojca. – Powiedział Emas i wskazał łapa Aresa.
- WilkNocy?
-Legendarny. – Oznajmiła Reva. Rae wytrzeszczył na niego oczy.
-Prawdziwy Legendarny? – Zapytał Pero mrużąc oczy.  
- Tak. –Odpowiedział Emas. Trochę zdziwiło go stwierdzenie „Prawdziwy”. Nic jednak niepowiedział, bo Rae zbliżał się powoli do Aresa. Księżyc zniknął a chmurami, aAres poderwał się ziemi patrząc niepewnie na Rae. Ten jeszcze bardziejwytrzeszczył oczy i cofnął się. Ares zdziwiony jego lękiem podszedł do niego izapytał.
-, Co turobisz?
- Bardzoprzepraszam wielmożny panie. Nie chciałem zakłócić pana spokoju już znikam. – Odpowiedziałszybko, a Ares trochę się zdziwił.
- Poczekaj.– Zatrzymał go Ares. – Wiem, że chciałeś tu na jakiś czas zamieszkać tak Rae?
- Tak. –Odpowiedział powoli Rae.
- Mas mojepo… – Urwał i ponownie zapatrzył się w księżyc. Jego oczy zaświeciły naniebiesko, a Emas usłyszał „Powiedz mu, że ma moje pozwolenie na zamieszkanietutaj”.
- Tatomówi, że masz jego pozwolenie na zamieszkanie tutaj. – Powiedział Emas.
- Skąd towiesz?
- Przedchwilą mi powiedział. – Oznajmił Emas i popatrzył na ojca kierującego się wstronę Halli i niespuszczającego wzroku z księżyca. Tak minął kolejny rok…  

No mam nadzieję, że się podoba. :D
Roz. 19
Śmierć „prawie”
 
Gdy pewnego dnia Ares obudził się rano wiedział, że to nie będzie jego szczęśliwy dzień. Wstał dręczony dziwnym uczuciem. Halla uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił uśmiech. Przytulili się do siebie stykając nosami i zamykając oczy. Fly z Warizem nikli w zaroślach, a Wirez patrzył zaskoczony na Aresa i Hallę. Mo i Fenal zniknęli w krzakach niedaleko. Ruszyli jednak dalej i położyli się na skalnym klifie. Tam robili coś, na, co nigdy nie odważyliby się w obecności rodziców Mo. Koro i Nea również wstawali i szli pomiędzy krzewy. Wirez mruknął, że idzie na polowanie i również zniknął pomiędzy drzewami i krzewami. Halla i Ares nie odrywali się od siebie i po kilku minutach puścili się. Z uśmiechem spoglądali na siebie. Ares położył się w kącie jaskini. To samo zrobiła Halla i minęło tak kilka minut, kiedy się przytulali do siebie. Minęło kilka romantycznych chwil. Wiosna zawsze tak działała na wilki. Ponad to Ares zauważył pomiędzy drzewami cienie obcych wilków. Czuł je również w powietrzu. Halla natomiast wyczuła pewną zmianę w Mo. Jej córka dostała to, co jej matka dostaje od dawna. Fenal również to wyczuł, bo nie odrywał od Mo wzroku. Koro natomiast utkwił swój w Nei i ani śmiał widzieć cokolwiek innego. Gdy Mo z Fenalem wrócili byli trochę zarumienieni, ale położyli się w kącie i usnęli obok siebie. Niedługo po tym wrócił Koro z Neą. Patrzyli na siebie z nieukrywaną miłością. Odeszli jak najdalej od wszystkich i położyli się w jakimś ciemnym kącie. Nadal patrzyli na siebie, po czym nagle i niespodziewanie zetknęli się nosami zamykając oczy. Nikt tego nie zauważył, więc nikt nie zrobił im na ten temat uwagi. Fly z Warizem nie wracali. Wireza też nie było widać. Ares zaniepokoił się, gdy zapadł zmrok. Wyruszył na poszukiwanie zostawiając wszystkich i obiecując, że postara się wrócić jak najszybciej. Zaczął iść tropem Wariza i Fly, aż dotarł na polankę oświeconą księżycowym blaskiem. Zobaczył tam z ukrycia Wariza z Fly, gdy ci stykali się nosami. Nagle podszedł do niego jakiś wilk z pokiereszowanym pyskiem. Od razu poznał, że to Innos:
- Witaj Innosie. Co tu robisz?
- Szukam pożywienia, a ty? Podglądasz?
- Nie. Szukałem ich, bo wydawało mi się, że coś im się stało.
- To samo dziwne uczucie w gardle? Znam je. Gdy go dostaję ktoś umiera. – Ares nic więcej nie powiedział i powędrował śladem Wireza, którego dostrzegł na polanie niedaleko Wariza i Fly. Wilk patrzył w księżyc i zdawał się nie zdawać sprawy z tego, że wygląda dość dziwnie. Ares wyszedł z krzaków i podszedł do niego. Zanim jednak zdążył zrobić coś innego Wirez go zaatakował. Pogryzł go bardzo boleśnie zostawiając krwawiące rany na jego ciele. Ares spoglądał na niego zaskoczony. Nagle zrozumiał wilk był w transie. Zaatakował po raz drugi. Ares zrobił unik, ale i tak nie zdążył uciec przed kłami, Wireza, który zaatakował go od tyłu. Pojawił się kolejny Wirez i potem jeszcze dwóch. Wiedział, że nie ma z nimi szans i nagle upadł z jednym z Wirezów uwieszonym u szyi. Ząb wilka otarł się o jego tchawicę sprawiając, że zaczął się dusić. Wilk nagle jakby się opamiętał i puścił Aresa spoglądając na niego ze strachem. Basior był bliski śmierci. Gdyby Wirez przegryzł mu tchawicę było by już po nim, ale nie sięgnął. Doskoczył do Aresa i szybko obejrzał rany na szyi. Wilk nie mógł dłużej wytrzymać i zemdlał. Wirez przerażony zaciągnął go do jaskini. Halla wystraszona podbiegła do nich, kiedy wychodził z krzaków. Była wprost przerażona. Jej oczy miały w sobie pełno grozy. Mo, Koro, Fenal i Nea patrzyli na wszystko ze strachem. Oczy wyłaziły im z orbit. W końcu Mo nie wytrzymała i rozpłakała się. Fenal starał się ją uspokoić, aż w końcu zetknął się z nią nosem. Nikt tego nie widział. Mo przestała, ale łzy nadal płynęły jej z oczu. Koro stał jak sparaliżowany. Wirez tłumaczył na ucho Halli, co się stało. Wilczycy pociekły z oczu łzy, ale Ares otworzył z trudem oczy. Wszyscy doskoczyli do niego, ale on nic nie rozumiał z tego, co do niego mówili. Chciał tylko znaleźć się z powrotem sam na sam ze swoją głową. W końcu ponownie zasnął. Tchawica zaczęła pracować normalnie i oddychał. Mo nie weszła do jaskini. Została na dworze i szlochała w krzakach, gdy nagle rozległ się jej wrzask. Fenal pobiegł do niej jak oparzony. Okazało się, że w krzakach stał jakiś gburowaty, czarny wilk z czerwonymi oczyma. Mo popędziła ile sił w łapach do jaskini. Fenal stał naprzeciw niego jeżąc futro. Wilk okazał się dla niego jednak zbyt silnym przeciwnikiem. Miał bogate doświadczenie i… był sługą Czarnego Wilka. Ugryzł młodzika w łapę. Podniósł go i rzucił o drzewo. Mo ponownie zaczęła płakać i podeszła do Fenala. Wirez wyskoczył z jaskini i z klonował się. Stadko Wirezów przepędziło wilka. Okazało się, że Fenal miał połamane kości w tylnej łapie, za którą złapał go czarny wilk. Poza tym nic mu się nie stało. Jeszcze tego samego wieczoru przybiegła Ava, Emas, Toboe i Elvea. Wszyscy patrzyli ze strachem na Aresa, który nagle się obudził i wstał chwiejnie, po czym natychmiast upadł. Ava spoglądała na niego bliska płaczu. Toboe wyczuł to, bo szybko wyprowadził ją z jaskini. Emasa twarz wyrażała strach i osłupienie. Elvea nic nie mówiła. Patrzyła tylko na Aresa szczerze zdumiona. Po chwili szepnęła:
- On żyje. Tylko Krwawy Wilk może go pokonać, a i to jest prawie niemożliwe. – Wszyscy spoglądali na nią z zaskoczeniem. Nagle i ona upadła. Czuła taki ból jakby przeszywało ją tysiąc ostrzy. Emas doskoczył do niej przerażony. Wilczyca jęczała na ziemi i zwijała się z bólu. Wirez wszedł do jej głowy i prawie natychmiast zemdlał. Przy zmysłach została tylko Halla, Emas, Toboe i zapłakana Ava. Nie wiedzieli, co mogli zrobić. Halla stwierdziła, że nadszedł czas, aby Toboe z Avą wyszli. Została sama z Emasem, który leżał przy Elvei. Ona obwąchała Aresa. Liznęła go w pysk. Nic. Zetknęła się z nim nosem. Nadal nic. Zrozpaczona podeszła do Wireza i szturchnęła go w bok. Nic. Z krzaków nagle wyłonił się Wariz z Fly. Gdy zobaczył swojego brata, Aresa i Elveę leżących bez zmysłów na ziemi puścił się do nich biegiem, a Fly za nim. Połączył umysły z Aresem i natychmiast rozłączył. Nadal żył i powoli wracał do siebie. Halla uśmiechnęła się na tą wiadomość. Połączył się z Wirezem. Po chwili rozłączył się zaskoczony. Postanowił nie ryzykować i nie łączyć umysłów z Elveą. Dowiedział się czegoś w umyśle Wireza i wolał nic o tym nie mówić. Tę informacje mogły znać jedynie Wilki Metamorficzne i Legendarne. Zostawił ich leżących na ziemi mówiąc tylko, że wkrótce się obudzą. Tak też się stało. Po godzinie Ares wstał. Spojrzał na wszystkich zdziwiony. Najwyraźniej nic nie pamiętał, bo nagle zapytał:
-, Co się stało?
- Zemdlałeś. – Powiedział szybko Wariz.
-, A, co z nimi? – Zapytał Ares patrząc na Wireza i Elveę.
- Nic im nie będzie zaraz się obudzą. – Odpowiedział Wariz.
- Powinieneś odpocząć. – Oznajmiła Halla rozumiejąc, o, co chodzi Warizowi.
- Czuję się świetnie. Tylko gardło mnie boli, bo Wirez mnie ugryzł, kiedy był pod czyjąś kontrolą. – Powiedział Ares zbijając wszystkich z tropu. Tylko udawał, że nic nie pamięta. Nikt nic więcej nie powiedział. Gdy Wirez się obudził był milczący jak zawsze. Patrzył na Aresa ze strachem w oczach. Zaszył się w jakimś ciemnym kącie i oglądał wszystko z ukrycia. Czekali tylko na Elveę. Wadera obudziła się kolejnego dnia, kiedy wszyscy spali. Podniosła się i wyszła z groty powłócząc łapami. Zobaczyła Mo śpiącą, przy Fenalu. Nie zwróciła na nich większej uwagi i odeszła kawałek do lasu. Położyła się na świeżej trawie wyrastającej z ziemi i ponownie usnęła. Gdy Emas wstał ogarnęła go prawdziwa panika, ale, kiedy zobaczył Elveę leżącą pomiędzy dwoma okazałymi dębami podszedł do niej i położył swoją głowę na niej. Czekał, aż wilczyca się obudzi. Niedługo po nim wstał Ares. Rozejrzał się przy wyjściu z jaskini, a jego nieomylny instynkt powiedział mu, że tej nocy będzie pełnia. Gdy Halla wstała spostrzegła Aresa patrzącego ponuro w niebo. Zrozumiała, że tej nocy będzie pełnia. Ona również stała się przygnębiona. Wariz jak zawsze zniknął w krzakach razem z Fly, a Wirez nawet nie wychodził z jaskini. Ares ruszył na polowanie. Szybko wytropił stado łosi. Znalazł najsłabsze ogniwo stadka i zaczął się skradać w jego kierunku. Młody samiec był dość mizernie zbudowany, ale okropnie tłusty. Gdy zbliżył się do krzaków, w których siedział Ares wyczuł niebezpieczeństwo i zaczął powoli odchodzić. Wilk wściekły wyskoczył z krzaków tak szybko, że łoś nawet go nie zauważył. Wskoczył na niego i zatopił swoje ostre kły w karku jelenia. Zeskoczył z niego prosto pod szyję i doskoczył do niej bardzo szybko. Zawisł trzymając się kłami za tchawicę, która została przebita w czterech miejscach. W końcu łoś padł martwy, a stadka dawno już nie było, bo uciekło w popłochu. Ares zawlókł łosia do jaskini, a wszyscy skoczyli na niego z taką łapczywością, że go zamurowało. Elvea dawno się obudziła i jadła razem z nimi. Gdy zostały same kości Wirez sprzątnął je i wrócił do jaskini. Nie wyszedł z niej już tamtego dnia. Gdy zapadł zmierzch Emas i Elvea odeszli do swojej jaskini. Fly z Warizem nie wrócili, ale Ares wiedział, że nic nie może się im stać. Położył się na trawie, a obok niego Halla. Oboje wpatrywali się w księżyc nie mogąc oderwać od niego oczu. Dopiero, gdy zniknął za chmurami spojrzeli na siebie ze smutkiem. Ares usiadł i zawył przeciągle. Brzmiało to jak smutny hymn. Halla ponownie wpatrzyła się w księżyc, a Ares poszedł za jej przykładem kładąc się i cichnąc. Było tam okropnie ciemno. Nie mogli rozróżnić gdzie drzewo, a gdzie krzak. Z resztą nie patrzyli w tamtym kierunku. Księżyc odbijał się w ich ślepiach. Niebieskie oczy Halli i miodowe Aresa bez mrugnięcia wpatrywały się w księżyc. Nagle rozległ się grzmot. Zbierało się na burzę. Do rana jednak wytrzymali, bo księżyc prześwitywał przez chmury. Weszli do jaskini przemoknięci. Trzęśli się z zimna, ale w końcu zasnęli. Wieczorem, kiedy wstali Wariz i Fly leżeli obok siebie w jaskini lekko poturbowani. Wireza nie było, ale zauważyli ślady krwi. Burza szalała na dworze wyrywając drzewa i strzelając w nie piorunami. Ku ich zaskoczeniu nagle zapalił się las. Ares zapalił się i wszedł w niego. Było tam okropnie gorąco i nagle zauważył cień wilka pomiędzy drzewami. Dobiegło go ciche skamlenie. Ruszył w jego kierunku, gdy nagle spostrzegł poparzonego Wireza. Wystraszony zarzucił go na siebie i wzleciał ponad las. Szybko doleciał do jaskini. Położył go na ziemi i spostrzegł, że jego futro nadal się dymiło. Ochłodził go wodą ze strumienia. Gdy ciecz dotknęła jego futra wzniosła się w powietrze gęsta para zmieszana z dymem. Przez chwilę okropnie śmierdziało, ale po chwili wywietrzyło się, a Wirez otworzył oczy. Nie miał siły, aby wstać. Ogień za bardzo go zmęczył. Ares nic więcej nie zrobił. Położył się kącie, a głowę ułożył na łapach, po cym zasnął. Obudził się słysząc przeraźliwe krzyki. Do jaskini wszedł ogień. Szybko wszyscy wybiegali na dwór. On sam szybko wybiegł. Wariz zmienił się już w jastrzębia i razem z Fly (również była jastrzębiem) niósł Wireza, który całkowicie stracił siły. Ares szybko zmienił się w orła. Złapał Hallę i wzniósł się z nią w powietrze. Koro, Mo, Fenal i Nea już odeszli. Szybowali przez chwilę, a potem wylądowali na łące. Pożar był już daleko. Zmienili się z powrotem w wilki i z pomocą Aresa, który ułożył Wireza w powietrzu szybko ruszyli dalej. W końcu dotarli do jakiejś niewielkiej jaskini, ale na tyle dużej, aby się pomieścili. Musieli jednak spać obok siebie. Było tak patrząc od prawej strony jaskini. Wirez, Fly, Wariz, Ares i Halla. Wszyscy zasnęli zmęczeni. To była śmierć „prawie”. Aresa zastanawiało to słowo prawie. We śnie pojawił mu się taki napis. Jak śmierć może być prawie? Obudził się szybko. Był środek nocy. Wyszedł z jaskini nie słysząc własnych kroków. Usiadł na ziemi i wpatrzył się w księżyc, który błyszczał bardzo mocno. Było tak jasno jakby zaraz miał być poranek. Miodowe oczy Aresa spoglądały to na księżyc, to na jaskinię. W końcu wrócił do niej i zasnął zastanawiając się nad sensem słów „Śmierć prawie”. Pierwszy rano wstał Wariz. Wyszedł rozkoszując się zapachem lasu. Rozejrzał się. Było tam trochę dziwne. Drzewa wysokie i niskie. Krzaki jeżyn i innych leśnych owoców. I trawa. Świecąca trawa. Gdzie się stanęło ona zaczynała świecić. Liście drzew i krzewów również. Nawet mech. Ruszył truchtem w poszukiwaniu wody. Zatrzymał się przed sporym jeziorem. Woda była niebieska, a drzewa okalały brzegi z każdej strony. Wariz zaczął chłeptać z niego wodę, która była cudowna. Przysiadł na jednym z brzegów i włożył ogon do wody kreśląc nim kręgi. Woda zafalowała. Wariz szybko wrócił do jaskini w pośpiechu łapiąc zająca. Schował go w krzakach. Podszedł do Fly i razem z nią ruszył w kierunku jeziora. Wziął z krzaków zająca i zaniósł nad jezioro. Tam zjedli go dość szybko i położyli się na brzegu. Fly ułożyła głowę na łapach i patrzyła na błękitną taflę jeziora. W tym samym czasie Wirez się obudził. Wstał i wyszedł z jaskini. Położył się na trawie, która zaświeciła mocno i nie zgasła póki nie wstał. Po nim wstał Ares równo z Hallą. Ares przeciągnął się i ziewnął potężnie. Usłyszeli ciche ćwierkanie ptaków i szelest liści, gdy wiatr je poruszył. Halla ruszyła razem z Aresem na polowanie. Zaczęli skradać się ku niedużej sarnie. Gdy niczego nie świadoma podeszła do krzaków, w których się skryli Ares wyskoczył z nich i złapał ją za gardło przebijając tchawicę. Halla skoczyła zaraz za nim. Zajęła się zabijaniem ofiary poprzez rozrywanie żywcem. Gdy w końcu zwierze padło martwe zaciągnęli ją przed jaskinię. Wirez podszedł niepewnie, ale nic nie powiedzieli, więc również zaczął jeść. Gdy napełnili żołądki rozłożyli się na trawie i zasnęli. Gdy Ares się obudził usłyszał skradanie się. Mimowolnie zjeżył futro i czekał. Nagle z krzaków wyskoczyły dwa szare wilki o czerwonych ślepiach. Uśmiechnęły się szyderczo do niego i rzuciły się do ataku. Ares zrobił szybki unik i skoczył na nich z rykiem wściekłości. Obudził w ten sposób Halle i Wireza, którzy szybko poderwali się z ziemi. Wirez skoczył na drugiego wilka zwalając go z nóg, a Ares walczył z pierwszym. Halla oglądała całą scenę oniemiała. W końcu oba wilki padły martwe na ziemię. Ares wywlókł je jak najdalej i wrócił do jaskini uprzednio wrzucając oba wilki do jakiejś głębokiej dziury. Wszedł do jaskini powłócząc łapami. W jego głowie rozbrzmiał głos „To nie była śmierć prawie. Te wilki spotkała czysta śmierć”. Kolejne słowa, których nie za bardzo zrozumiał. „Czysta śmierć”? Według niego te słowa nie miały sensu. Zrozumiał jednak, co oznaczają dopiero po tygodniu. Śmierć „prawie” oznacza otrzeć się o śmierć. W ciągu dwóch dni zdarzyły się dwa otarcia. „Czysta śmierć” to umrzeć. Po prostu. Przez zabójstwo, ze starości i w jakikolwiek inny sposób. Burza szalała w umyśle Aresa. Nie potrafił się na niczym skupić. Całe jego życie nagle gdzieś znikło. Wyparowało jakby go nigdy tam nie było. Jego charakter nie zmienił się jednak wcale. Wszystko dalej pamiętał, ale jakby odlegle. Minęły dwa lata…
Roz. 18
Egzekucja

         Kilka dni minęło spokojnie. Spali, wstawali, polowali, zajmowali się wilczętami i ponownie zasypiali. Wprost wymarzone życie. Jednak Aresa cały czas coś niepokoiło. Czuł się obserwowany. Z resztą nie on sam. Wariz i Wirez podzielili się z nim swoimi obawami i podejrzeniami. Uważali, że w krzakach coś się czai. Nie mogli jednak określić, co to jest dopóki Wirez nie odważył się wypuścić w krzaki swojego sobowtóra. Kilka strzałów i jego klon wrócił do niego ze śmiertelnymi ranami. Wtedy Ares zakazał rodzinie wychodzić z jaskini. Zawsze były w niej, chociaż dwa dorosłe wilki. Często zostawiali samice, z Warizem. Tak samo z Wirezem i Aresem. Pewnego dnia Ares nie wytrzymał i skoczył w krzaki. Rozległ się huk i po chwili Aresa już nie było. Wirez i Wariz na darmo przeszukiwali całą okolicę. Nigdzie go nie widzieli. Nawet odcisków łap. Ares natomiast został ogłuszony i zaniesiony do wioski ludzi. Nie tej, z której wywodził się Leon. Nie mógł tam myśleć o dobrej ludzkiej ręce. Całe dnie na łańcuchu bity twardym metalowym prętem mógł dojść do szaleństwa. Jednak nie poddawał się łatwo. Gdy śnieg stopniał ludzie dawali mu ćwiartki tego, co dostawał w zimie, a był wykorzystywany w bardzo okrutny sposób. Zmuszano go do pracy na roli, przez, co łapy zawsze miał ubłocone, a minę obrzydzoną przez wdychanie śmierdzącego nawozu. Stawiał się ludziom jak mógł, ale kilka uderzeń metalowym prętem przywoływało go do porządku. Był wściekły na nich jak nigdy na człowieka. W końcu nie wytrzymał i, gdy jego „Właściciel” podał mu wodę i jedzenie cały czas trzymając w ręku pręt skoczył na niego i zagryzł. Mimo iż potem był lany za ten okropny wyczyn jak nigdy. Siedział tak dumnie, że ludzie zaczęli się obawiać, że to nic nie daje. Gdy pręt złamał się w pół na kolejnym uderzeniu. Mężczyzna, który go bił uciekł od niego ile sił w nogach. Ares zdążył chapnąć go w rękę. Ludzie patrzyli na niego ze strachem i obrzydzeniem, a jedzenia nie dostawał już wcale. Okropnie wychudł. Boki mu się zapadły, a futro skołtuniało. Twarz miała cały czas ten sam wyraz. Wściekłości. Kły były obnażane częściej niż kiedykolwiek i, gdy w końcu ktoś odważył się rzucić mu mięso skoczył na nie tak łapczywie, że ludziom zaparło dech w piersiach. Patrzył zazdrośnie na te wszystkie grube psy. One dostawały o wiele więcej mięsa od niego. Nadal pracował, ale coraz rzadziej i przy każdej nadarzającej się okazji starał się wyrwać. Niestety kołek wbity w ziemię trzymał się za mocno, a, że był metalowy wzmagało to tylko jego siłę. Stał się postrachem ludzi, a psy tylko pogarszały jego i tak okropną sytuację. Śmiały się z niego. Znienawidził je jeszcze bardziej niż ludzi. Mimo iż się śmiały to bały się podejść do niego. Ares za to kpił z ich strachu i, gdy w końcu jeden z nich odważył się podejść, a był to bardzo silny, dorosły i dobrze zbudowany pies Ares rzucił się na niego i wywrócił tak szybko jak pluszowego misia. Pies bronił się jak umiał, ale i tak został zabity w bardzo brutalny sposób. Ares chwycił go za gardło i zaczął dusić. Reszta psów patrzyła ze strachem w oczach jak wilk rozrywa jednego z ich dobrych przyjaciół. Ludzie tak się wściekli za ten czyn, że dostał chyba większe lanie niż wtedy, kiedy zabił człowieka. Po całej wiosce krążyły różne plotki o jego nikczemności i złości. Psy nie śmiały się już z niego, co uznał za przejaw strachu. Ludzie nie zabrali mu jednak tamtego psa, bo nie zauważyli jego ciała pod stertą trawy. Ares codziennie wyciągał z niego jakiś kawał mięsa strasząc nim psy, ale pewnego dnia wyciągnął serce. Psy tak się przeraziły, że zaczęły skamleć i biec do właścicieli. I tym razem ku uldze Aresa nie został on ukarany, bo nikt nie wiedział, czego się tak przeraziły. Mijały pełnia za pełnią, a Ares nie znalazł się ani o milimetr bliżej ucieczki. Ludzie zauważyli jego dziwne zachowanie w środku miesiąca, ale uważali to za dopust Boży. Ares był wtedy tak przygnębiony, że przestawał jeść i nie zważał na nic leżąc cały dzień i gapiąc się na wszystkich spode łba. Tylko jeden człowiek cieszył się, gdy ktoś lub coś umierało z powodu wilka. Nazywał się Jakub z przydomkiem „Niosący śmierć”. Jego pseudonim wywodził się od tego, że uwielbiał wszystko związane z cierpieniem i śmiercią. Nikt się nie zdziwił, kiedy chciał wykupić Aresa od wdowy, której męża zabił właśnie Ares. Kobieta zgodziła się z wielką ulgą, bo wilk był dla niej prawdziwym utrapieniem. Ares został przywiązany do metalowego kołka i zaprowadzony do swojej nowej klatki. Jakub walił codziennie w pręty klatki wilka metalowym pogrzebaczem. Wprawiało to Aresa w taką wściekłość, że pragnął tylko śmierci tego człowieka. Nie był to jednak dobry mężczyzna. Wściekłość buzowała w nim jeszcze mocniej niż w Aresie, co było prawie niemożliwe, bo wilk osiągał rekordy wściekłości. Pewnego dnia wywiózł go do jakiejś rozwalającej się stodoły. Tłumy mężczyzn zakładało się o to, kto wygra. Ares oczywiście był już na takiej arenie. Wiedział, że będzie musiał walczyć z jakimś słabym psem. Gdy wypuszczono go z klatki zaczął biegać tak szybko, że skołował wszystkich. Był już blisko drzwi, kiedy ktoś je zamknął. Wściekły zaatakował nic niespodziewającego się i prawie bezbronnego psa. Zabił go jednym celnym chwytem za gardło. Rozległy się oklaski i wycie zawiedzionych kibiców. Rozdano pieniądze z zakładów i wyruszono do domów. Takie sytuacje pojawiły się jeszcze kilka razy. Ares nie miał możliwości ucieczki, ale pewnego dnia na Arenie spotkał wilka. Stanął jak wryty, bo był to Wariz. Uśmiechnęli się do siebie i zaczęli udawać, że walczą. W końcu Ares upadł ze śmiechu. Po raz pierwszy zaśmiał się u ludzi. Jakub widząc to wbiegł na Arenę i zaczął kopać Aresa, który nadal dusił się ze śmiechu. Wtedy jednak człowiek posunął się za daleko. Ares zerwał się z ziemi jak oparzony i skoczył mu do gardła. Niosący śmierć właśnie został zabity, a tłum zaczął uciekać. Złapano jednak Aresa i Wariza i wpakowano do jednej klatki. Było im trochę ciasno, ale dało się wytrzymać. Jakiś człowiek zabrał ich do swojego domu i dał im jedzenie i picie. Ares wyglądał mizernie. Miał zapadłe boki i oczy. Można mu było policzyć żebra. Łapy wyglądały jeszcze, jako tako, ale straciły część swojej siły. Mężczyzna zrobił im posłania i wyszedł z pokoju. Ares położył się na jednym z nich i stwierdził, że jest mu całkiem wygodnie. W jego ślady poszedł Wariz. Zaczęli rozmawiać:
- Długo tu już jesteś? – Zapytał Ares.
- Od jakiegoś czasu. Raz złapałem się w pułapkę i mnie też zawieziono do ludzi, ale ten tutaj jest dobry. Daje dużo jedzenia i ma zamiar nas wypuścić. Widział jak walczyłeś i gadał tu do swojej żony, która uparcie chce mnie tu trzymać, że musi nas wypuścić no i o twoich walkach też opowiadał… – Przerwało mu pojawienie się chudej kobiety. Najwyraźniej żony owego mężczyzny, która podeszła do Aresa i spoglądała na niego współczująco.
- Jesteś chudszy ode mnie. – Jęknęła i natychmiast przystawiła mu pod nos miskę z jedzeniem. Ares z chęcią zatopił kły w soczystym mięsie. Wylizał miskę i ułożył się na swoim posłaniu. Kobieta cały czas uwijała się w kuchni tworząc im różnego rodzaju pożywienie. Ares zrozumiał, dlaczego Wariz nie uciekał. Miał tam tak dobrze jak u Pana Boga za piecem.
- Marietto uspokój się. – Wszedł mąż kobiety. – Przecież oni tego wszystkiego nie zjedzą.
- Oj zjedzą, zjedzą. Patrz na tego, jaki chudy. Wygląda mizernie. Można mu liczyć żebra. – Oznajmiła głośno podając Aresowi i Warizowi miski. Rzucili się na jedzenie z takim apetytem, że mężczyznę, aż zatkało. – Chodź Robert dajmy im zjeść w spokoju.
         Ares najadł się tam jak nigdy. Jeszcze tego samego dnia wypuszczono ich na dwór. Tam gonili się nawzajem i to, aż za szybko. Marietta cały czas lamentowała nad stanem Aresa i w końcu udało jej się namówić męża na weterynarza. Lekarz usunął im wszystkie kleszcze, odrobaczył i kazał skonsultować się z kimś, kto będzie w stanie rozczesać futro Aresa. Robert zadzwonił do swojego przyjaciela fryzjera, a ten, kiedy pojawił się na ich progu prawie zemdlał. Udało mu się jednak rozczesać futro Aresa. Wilk wyglądał o wiele lepiej niż u Jakuba, gdzie futro miał zmierzwione, pełne kołtunów i zapchlone. Czuł się świetnie, a Marietta nareszcie przestała jęczeć na widok jego futra. Robert stwierdził, że oboje świetnie nadają się do wyścigów, ale Aresowi czegoś brakowało. Czegoś, o, co błagał rodziców w czasie każdej pełni. Pragnął zobaczyć się z Hallą i szczeniakami. Taka okazja nadarzyła się bardzo szybko po pierwszej pełni. Halla zauważyła go, kiedy pewnego razu wypuszczono ich z domu. Ares również ją zobaczył. Wilczyca przeskoczyła nad ogrodzeniem, a wilczęta zmieściły się pod siatką. Przytulili się, ale tę chwilę przerwało im pojawienie się Marietty, która na ich widok prawie pękła ze szczęścia. Pan Robert wziął do siebie również Hallę ze szczeniakami. Wtedy Ares osiągnął szczyt szczęścia. Nie dość, że nic im nie groziło to mieli wszystkiego pod dostatkiem. Ponownie wezwano weterynarza, który zaszczepił ich wszystkich, a szczeniaki i Hallę odpchlił i odrobaczył. Wszyscy szybko się zadomowili, ale domek był za mały, żeby ich pomieścić. Gdy wilczęta podrosły wszyscy musieli spędzać czas na dworze. Żyło im się idealnie, aż do pewnego dnia, kiedy listonosz jak zwykle zapukał do drzwi. Jeden z listów był szczególnie ważny. Było to wezwanie do sądu i rozkaz uśmiercenia Aresa, który zabił dwójkę ludzi. Marietta płakała nad tymi listami, a Pan Robert stwierdził, że nie zabije Aresa tylko go wypuści. Niestety stróże prawa zabrali go szybciej niż zdążył go ukryć. Ares przesiadywał w celi więziennej. Nie dawano mu jedzenia ani picia. Zrobił się bardzo słaby, ale nadal miał swoją siłę i szybkość. W końcu nadszedł dzień Egzekucji. Wyprowadzono go ledwo powłóczącego łapami. Położono jego głowę na drewnie i zamknięto tak, żeby nie mógł uciec. Mężczyzna już zamachiwał się siekierą, kiedy Ares usłyszał w głowie głos rodziców „Uciekaj! Uciekaj! Wiemy, że masz siłę!”. Nagły przypływ energii rozbudził go całkowicie i zapalił się. Człowiek cofnął się wystraszony, a deska spaliła się. Ares odzyskał wszystkie swoje siły. Szybko znalazł w tłumie Wariza, Hallę, Mo, Avę, Emasa i Kora. Wziął do siebie Avę i Emasa. Halla wzięła Mo, a Wariz Kora. Puścili się biegiem szybszym nić mogli. Halla biegła nawet szybciej od Aresa. Wilk dogonił ją i biegli tak szybkim tempem, że ludzie widzieli tylko szare smugi. Wpadli jeszcze na chwilę do Domku Marietty i Roberta. Oboje chcieli ich już wziąć z powrotem, ale wszyscy popatrzyli na las tęsknie i wtedy oboje zrozumieli. Wilki tęskniły za wolnością. Ludzie pożegnali ich głaskaniem i w przypadku Marietty przytulaniem. Wszyscy uśmiechnęli się do nich i popędzili do lasu przeskakując nad siatką. Szybko dobiegli do jaskini Aresa, w której Fly i Wirez czekali na nich pozbawieni jakichkolwiek nadziei. Gdy ich zobaczyli ich ponury nastrój zmienił się w tryskający entuzjazmem humor. Obskoczyli się nawzajem i z radością wpadli w swoje ramiona. Wszystko wróciło do normy. Wirez z Fly od razu pobiegli na polowanie, aby uczcić ich powrót ucztą. Przynieśli jelenia, zające i jeżozwierza. Ares nalał wody do kamiennej misy i wszyscy zasiedli do posiłku. Mimo iż piło się wodę to ona cały czas się ponownie pojawiała, a wszystko za sprawą mocy Aresa. Mięso było bardziej smaczne niż wcześniej. Nawet u ludzi Ares nigdy się tak nie najadł. Położyli się spać wieczorem. Halla obok Aresa, a wilczęta obok nich w rządku. Wariz spał obok Fly, a Wirez obok brata. Wszyscy byli szczęśliwi, a niedawna wojna całkowicie wymazała im się z pamięci. Nic im się nie śniło, a kolejnego dnia wstali wypoczęci. Z poprzedniego wieczoru zostało jeszcze jedzenie. Zjedli to, co tam było i wypili do końca wodę. Reszta dnia minęła spokojnie. Z resztą najbliższe kilka miesięcy również takie było. Minął jeden rok, a zima powróciła na świat. Wilczęta były na tyle duże, by samemu polować. Miały już 3 lata. Ares wtedy już wyruszał w świat, ale tym razem Emas, Ava, Mo i Koro zostali. Głównie z jednego powodu. Mięli zapewnione bezpieczeństwo. Pewnego dnia jednak Ava zrezygnowała ze wspólnego posiłku i ruszyła w las. Wróciła dopiero wieczorem. Rodzeństwo coś podejrzewało, ale rodzice nie przejmowali się tym. Wiedzieli, że to naturalne. Emas również zaczął znikać na całe dnie. Kilka dni tak minęło, aż w końcu Ava wyszła z krzaków z jakimś wilkiem. Przedstawiła go reszcie:
- To jest Toboe mój „kolega”. – Oznajmiał uśmiechając się. Wilk wbił wzrok w ziemię, kiedy wszyscy na niego popatrzyli. – Jest trochę nieśmiały.
- Cześć. – Przywitało się rodzeństwo Avy.
- Witaj. – Powiedział Ares, a Toboe popatrzył na niego szczerze zdumiony.
- Miło mi jestem Halla. – Oznajmiła Wadera uśmiechając się do przybysza. Wilk przez kilka dni był bardzo zakłopotany. Chociaż sypiał w jaskini, bo Ava poprosiła rodziców to polował sam i jadał razem z wilczycą. Ich wspólne wypady nie pozostały niezauważone. Ares zdołał mu się lepiej przyjrzeć. Był cały brązowy, dość chudy i miał przenikliwe, żółte oczy. Był dobrze zbudowany i dość wysoki jak na swój młody wiek. Ares często gapił się na niego, a wtedy wilk speszony odchodził kawałek. Mimo, że prawie nie odrywał wzroku od ziemi zdołał zauważyć wszystko, co było w jaskini. Łącznie z dziwną mozaiką. Gdy Emas spytał go o magię oblał się szkarłatnym rumieńcem, a Ava odpowiedziała za niego „Ogień”. Wtedy wszystko, dla wszystkich stało się jasne. Kilka dni później Emas przyprowadził jakąś uroczą, białą waderę. Była o wiele śmielszą od Toboe. Tylko przy witaniu się z Aresem na chwilę ją zamurowało:
- Hej. – Zawołał Emas od progu. – Chcę wam przedstawić Elveę. Jest z Watahy Powietrza, ale zgubiła ją. – Wszyscy przywitali ją równie dobrze jak Toboe. Była cała biała z czarnymi kreskami przy oczach. Jej błękitne oczy wyrażały prawie zawsze dobry humor. Wilczyca szybko się zadomowiła. Jadała z nimi, rozmawiała i spała. Chociaż zawsze koło Emasa, który specjalnie oddalał się od rodzeństwa jak Ava z Toboe. W czasie pełni Wariz, Wirez, Fly, Toboe i Elvea spali, ale Ares, Halla, Mo, Emas, Ava i Koro gapili się w księżyc. W jaskini było już trochę tłoczno i pewnego dnia ku smutkowi Aresa, Halli i swojego rodzeństwa Ava opuściła jaskinię żegnając ich czule. Obiecała, że będzie ich odwiedzać dość często i, że postara się zamieszkać jak najbliżej domu. I odwiedzała ich codziennie ku radości swoich rodziców i rodzeństwa. Z czasem jej wizyty stały się trochę rzadsze, ale nadal dotrzymywała złożonej przez siebie obietnicy. Zamieszkała niedaleko strumienia tuż przy Wzgórzu Kretów. Nazywało się tak przez wszystkie Krety i ich kretowiska leżące tam. Całe wzgórze wyglądało na obsypane piegami jakby się patrzyło na nie z góry. Niedługo po Avie i Toboe z jaskini rodziców wyprowadził się Emas z Elveą. Pożegnali się i obiecali, że będą ich odwiedzać. Tak też się działo. W jaskini pozostał już tylko Koro i Mo. Ta jednak po kilku miesiącach spędzonych samotnie również tak jak uprzednio Emas z Ava zaczęła znikać. Koro przeraził się, że on zostanie ostatni bez partnerki, więc postanowił znaleźć takową w lesie. Nie musiał długo szukać, bo wilczyca pojawiła się jak na zawołanie, a on zakochał się w niej na zabój. W końcu i on przyprowadził ją do jaskini:
- Hej mamo, tato i Mo chcę wam kogoś przedstawić. To Nea moja przyjaciółka. Może z nami jakiś czas pomieszkać? – Oczywiście wszyscy się zgodzili. Wilczyca była brązowo biała i jak trafnie zauważyła Mo miała złote oczy, z, których biło radosne światło i tliły się w nich żółte, wesołe iskierki. Pewnego dnia do jaskini wszedł nieśmiało brązowo czarny wilk. Miał ciemne i jasne pasma brązowego futra, a czarne pokrywało końce łap, ogon, plecy i kawałek głowy. Patrzył na wszystkich trochę wystraszony. Mo weszła za nim:
- Cześć to Fenal jest okropnie nieśmiały. – Wilk wlepiał wzrok w ziemię jakby była szczytem jego zainteresowania. – Jest wilkiem Ziemi, ale odszedł od watahy. – Mo uśmiechnęła się, a reszta rodziny podeszła, aby uścisnąć mu łapę. Wilk na nikogo nie spojrzał, bo był przerażony perspektywą spojrzenia komuś nieznajomemu w oczy. Ares zaskoczony uśmiechnął się do niego, ale wtedy wilk spłonął rumieńcem. Nie spał z nimi w jednej jaskini. Jadał tylko z Mo na dodatek ukryty w krzakach. Mo była nim zachwycona. Po kolejnym miesiącu nastała wiosna. Słońce zaczęło mocniej grzać, śnieg topił się, a kwiaty zaczęły wyrastać z pod ziemi. Pod łapami Mo szybko postawała cała łąka. Była bardzo szczęśliwa. Koro również, ale on nie panował nad ziemią. Tak minęło kilka naprawdę cudownych tygodni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz